Wierzę w Boga, ale nie wierzę w Kościół i księży

Kościół Młodych to Kościół tych, którzy nie wybierają kłamstwa świata, to Kościół ufających Bogu, bo w świecie przeciwnym Kościołowi to wiara Bogu czyni nas wiernymi.

Wierzę w Boga, ale nie wierzę w Kościół i księży. Zdanie, które słyszy się dziś często. Czasami trudno na to zareagować, bo nigdy nie wiemy, co kryje się za takimi słowami, jakie doświadczenie, jakie wychowanie, jacy ludzie, jakie emocje.

Uświadomiłam sobie ostatnio, że jednak te słowa mogą znaczyć więcej niż bunt przeciw Kościołowi, bo to oznaka zewnętrzna. Powszechna niewiara w Kościół i księży nie bierze się znikąd. Nie zaprzeczam, że być może są osoby, które doświadczyły zła w Kościele. Sądzę jednak, że niewiara nie jest efektem przykrych doświadczeń. Bynajmniej.

Wierzyć w Boga a wierzyć Bogu

Nie możemy stwierdzić, że osoby, które nie uczestniczą w życiu Kościoła, są osobami, które nie mogą wierzyć w Boga. Mogą. I ufajmy, że mówiąc „wierzę w Boga, ale…”, naprawdę wierzą.

To ważne. Czy jednak sama wiara wystarcza? Co znaczy wierzyć w Boga? Może tyle, co wierzyć w to, że kiedyś będziemy żyć na Marsie… Ważniejsze jest inne pytanie.

Wiara w Boga nie jest tym samym, co wiara Bogu. Wierzyć w Boga to uznać, że Bóg jest. Co z tą wiarą jednak robimy? Wierzyć Bogu to uznać, że On wie, co dla mnie dobre, że nic, co jest na świecie i w moim życiu, nie zostało przez Niego przeoczone. Kiedy dziecko wierzy matce i ojcu, jest w stanie w swojej ufności pójść z nimi za rękę w ciemny las, i nawet jeśli odczuwa jakiś strach, to wie, że nic mu nie grozi, bo za rękę trzymają go rodzice. Wierzyć Bogu to wierzyć, że przeprowadzi nas przez ciemną dolinę, że nie jesteśmy Mu obojętni, że wszystko, co stworzył – stworzył dla nas, byśmy mogli Go wielbić, a tym samym ciągle być bliżej Niego, bo to jest dla nas dobre. Modlitwa do Opatrzności Bożej zawiera słowa: „Boże mój! Nie wiem, co mnie dziś czeka. Tyle tylko wiem, że mnie nic nie spotka, czego byś Ty pierwej nie przewidział, nie dopuścił lub nie rozkazał od wieków: to mnie uspokaja”.

Kościół powołał Bóg

Skoro Bóg zna nasze serca, dusze – to On je stwarzał, z miłości i dla niej, bo jest Miłością – to pragnie dla nas dobra. Kościół również nie jest wytworem człowieka, gdyby tak było, mielibyśmy w nim tylko to, co sami możemy zaoferować. W Kościele mamy więcej, mamy Sakramenty, które są od Boga.

W Kościele otrzymujemy przebaczenie naszych grzechów, możemy przyjmować Ciało Pana Jezusa, możemy prosić o błogosławieństwo naszych związków, kiedy Bóg podnosi naszą ludzką miłość w małżeństwie do rangi Swojej miłości, do rangi Sakramentu. Jesteśmy w Kościele i jesteśmy Kościołem, otrzymujemy w nim więcej niż jesteśmy w stanie wyliczyć. I wszystko dlatego, że Bóg wie, co dla nas dobre. Kościół jednak jest wymagający, i to jest trudne dla każdego, bo wymaga często rezygnacji z czegoś, co uważamy za przyjemne i lepsze dla nas. Te wymagania nie są wymysłem człowieka, księży, papieża, wynikają z nauki Chrystusa.

Młody a wiara Jezusowi

W świecie, który jest nastawiony na konsumpcję, na zdobywanie szczytów i zaszczytów, na posiadanie, który zapewnia, że wszystko możesz osiągnąć, bo wszystko zależy od ciebie, trudno podzielić się sterem swojego życia z Bogiem. My, młodzi, wchodzący w życie, od dziecka konkurujemy ze sobą we wszystkim, kto lepiej, bardziej, mocniej, wyżej. Wchodzimy do szkoły w sam środek wyścigu szczurów, na rynek pracy – jeszcze gorzej. Musimy pamiętać o wszystkim, o tym, by mieć schludne ubranie, biały uśmiech, błysk w oku, nieprzeciętną inteligencję.

Wszystko więc zależy od nas. Wmawiają nam, że jesteśmy panami swojego życia. A Kościół? Dlaczego mielibyśmy słuchać kapłanów? Tak przedstawiany człowiek – pan, kowal własnego losu i szczęścia, i Kościół – pełen sloganów i zaściankowych poglądów, nie idą w parze w opinii rządzących tym światem. Nikt przecież nie może decydować o naszym szczęściu, nakładać nam ograniczeń, wytyczać dróg… Można łatwo się zaplątać w tych hasłach.

Zdaje się, że wiara w Boga nie przeszkadza.

I rzeczywiście. Ale wiara Bogu już kłóci się z tym, co nam mówią, bo zdaniem „wielkich” tego świata, jeśli wierzysz w Boga i Mu ufasz, to ufasz też Kościołowi, który niesie Jego naukę, a to dalej znaczy, że nie bierzesz życia w swoje ręce, bo pozwalasz się prowadzić… z pewnością bezrefleksyjnie. A potrzebujesz tylko siebie.

Gdzie są szczęśliwi?

Jesteśmy więc panami swojego życia, możemy budować szczęście na sobie samym, na czym chcemy.

Skąd więc tylu nieszczęśliwców? Przecież stanowimy o swoim szczęściu. Budujemy, zdobywamy szczyty, coraz lepsza praca, coraz wyższy tytuł, wszystko na jak najwyższym poziomie, byle mieć, byle być kimś, także przed sobą samym… i mimo to nie jesteśmy szczęśliwi.

Dlaczego? Skoro bowiem wierzymy, że wszystko od nas zależy… to i każda porażka jest nasza. Człowiek nie jest szczęśliwy, bo uwierzył w kłamstwo, że sam jest bogiem swojego życia, że sam może wszystko. Nie oznacza to, że warto uznać, że wszystko zależy od Boga, żeby porażki mieć jak usprawiedliwić.

Nie. Ale zrozumieć, że jesteśmy zależni od Niego, że bycie bogiem dla samego siebie czyni nas nieszczęśliwymi, bo żyjemy wtedy w kłamstwie.

Nieszczęśliwi w Kościele

Ale ludzie w Kościele też nie wyglądają na najszczęśliwszych… To prawda. Ale to też potwierdzenie tego, że zawierzenie Bogu nie jest usprawiedliwieniem dla naszych błędów. Smutek człowieka, który zaufał Bogu, jest inny, żal niepowodzeń i upadków także jest inny. Kiedy już uświadamiamy sobie, że Bóg dał nam wszystko, czego potrzebujemy do życia dobrego, szczęśliwego, w miłości, począwszy od Siebie samego od początku świata, przez żłóbek, Krzyż, Zmartwychwstanie, Mszę św., aż po nasze talenty, możliwości, środowisko, w jakim żyjemy, drugiego człowieka, to dostrzegamy, jak bardzo jesteśmy kochani przez Boga. Zależymy od Niego, ale popełniamy błędy, bo nie jesteśmy przez Ojca zniewoleni. Smutek, który nam towarzyszy, nie jest smutkiem samotnym, bo kiedy popełniamy błędy w życiu, nie jesteśmy sami. Mamy Ojca, który w trudnych chwilach jest z nami, któremu troski możemy powierzyć.

Kościół daje nadzieję, Bóg ją daje i niesie w ludziach, których spotykamy, w kapłanach, którzy siedzą godzinami w konfesjonałach, w tych, którzy pomodlą się za ciebie, kiedy widzą, że jest ci ciężko, w samym sobie na Krzyżu zapewniającym o miłości bez granic.

Ludzka małostkowość, zazdrość, żale… przestają ciążyć, kiedy człowiek poznaje prawdę o tym, że Bóg jest sprawiedliwy, że Bóg się nie myli w rozdawaniu i dał nam tyle, ile jest nam niezbędne do tego, by żyć blisko niego, i tyle, by nic nam z tych dóbr nie przysłoniło Jego Samego.

Medialna rzeczywistość

Dziś wmawia się wszystkim, że nawet jeśli nie zostali przez Kościół skrzywdzeni, to mają się tacy czuć, bo od Kościoła wymaga się nieskazitelności.

To gdzie tu prawda? Uznajemy całość za zakłamaną, ale oczekujemy doskonałości od każdego? Młody człowiek w takim świecie nie wie już, za czym się opowiedzieć, bo gdzieś w każdym z nas jest pragnienie lepszego świata.

Nie mówi się jednak o tym, co dobre w Kościele. Media masowe milczą, kiedy tysiące młodych spotykają się na modlitwie i dziękują Bogu, wielbią Go, kiedy spotykają się na Mszy św., uczestnicząc w Ofierze Krzyża, kiedy mówią, że Jezus daje im szczęście. Ci młodzi ludzie odkryli, że Bóg daje wolność, że są kochani, że życie jest wędrówką.

I że panami życia mogą być tylko w jednym aspekcie – woli przyjęcia Jezusa i Kościoła, by współdziałać z łaską Boga i żyć z Nim w wieczności.

Nasze dusze tęsknią za Bogiem i musi być prawdą, że w każdym z nas jest coś, co może być napełnione tylko Bogiem, niczym innym, inaczej zostaje pustka. W Kościele z nieidealnymi ludźmi jest Miłość-Bóg, Idealny. Rezygnacja z Kościoła to rezygnacja z lepszego świata, zależnego od Boga, który daje Sam Siebie.

Młodym chce się dziś wmówić, że w Kościele nie ma dobra. Ciągła nagonka na kapłanów w mediach nie jest ukazaniem prawdy. To tylko sposób, by jak najwięcej ludzi przestało wierzyć Bogu, bo spotkanie z Bogiem oświeca umysł, pozwala dostrzec zakłamanie świata. Jak młodzi ludzie będący w Kościele widzą kapłanów?

Nie tak, jak się ich przedstawia, są oni bowiem ich prawdziwymi pasterzami na wzór Jezusa Chrystusa, często jako jedyni znają serce młodego człowieka, jego rozterki i wiedzą, jak w oszalałym świecie prowadzić ich do Chrystusa.

Kościół jest pełen młodych ludzi, którzy nie wierzą w kłamstwa dotyczące Boga i kapłanów, ludzi kochających, ufających Bogu i Kościołowi, swoim kapłanom. Kościół Młodych to Kościół tych, którzy nie wybierają kłamstwa świata, to Kościół ufających Bogu, bo w świecie przeciwnym Kościołowi to wiara Bogu czyni nas wiernymi.

Daria Izydorczyk, stypendystka FDNT

źródło: nowezycie.archidiecezja.wroc.pl