W ewangelicznym opisie chrztu Jezusa znajdujemy zdanie: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. A zatem jest to dwukrotne wyznanie miłości Ojca skierowane wprost do Syna, który – chociaż w to wyznanie odwiecznie się wsłuchuje – to jednak teraz, w swym człowieczeństwie, słyszy je pierwszy raz – ze względu na nas.
● Chrzest Pana Jezusa w Jordanie
„Tyś jest mój Syn umiłowany”. To jest o każdym z nas.
Wbrewiarzowej Jutrzni na dzień Objawienia Pańskiego zdumiewa mnie i zachwyca jedna z antyfon: „Dzisiaj się Kościół złączył z Chrystusem, swoim Oblubieńcem, który go z grzechów obmył w Jordanie; biegną mędrcy z darami na królewskie gody, a woda przemieniona w wino cieszy biesiadników”.
Niezwykła jest intuicja Kościoła, łącząca te trzy wydarzenia – pokłon Mędrców, chrzest w Jordanie i wesele w Kanie Galilejskiej – w jedno radosne święto objawienia się Mesjasza–Oblubieńca i Jego zaślubin z nami.
Wobec tej tajemnicy człowiek może pozostać zupełnie oniemiały. Bo jak wypowiedzieć tak niepojętą dobroć i czułość Boga, który swój lud – Oblubienicę oszpeconą grzechami – widzi jako piękną, wszystko jej przebacza, obmywa ją, wychowuje i przyjmuje do siebie.
W ewangelicznym opisie chrztu Jezusa znajdujemy zdanie: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”. A zatem jest to dwukrotne wyznanie miłości Ojca skierowane wprost do Syna, który – chociaż w to wyznanie odwiecznie się wsłuchuje – to jednak teraz, w swym człowieczeństwie, słyszy je pierwszy raz – ze względu na nas.
Bo przecież skoro wyznanie miłości Boga Ojca słyszy Syn Boży zjednoczony z ludzką naturą, zjednoczony z nami, zatem słowa te wypowiedziane są nad każdym człowiekiem. Nasze pragnienie bycia umiłowanym wypełnia się w Nim – w Chrystusie.
/ s. Paula /
● Cud na weselu w Kanie Galilejskiej
Nie zawsze musimy być skuteczni. Wystarczy, aby być przezroczystym.
Niech nie ustanie pragnienie tej, która oczekuje Oblubieńca. Z tą tęsknotą idziemy na Gody. W Kanie Galilejskiej trwa wesele a Oblubieniec i Oblubienica mówią – Przyjdź.
Czy jest coś bardziej bliskiego niż dialog dwóch kochających się osób tak ściśle ze sobą zjednoczonych jak serce Matki i Syna?.
Na weselu w Kanie kolejny raz, Maryjo, Twa miłość została pozbawiona iluzji, bo choć wydawało się, że usłyszymy słowa pełne słodyczy, to dość cierpkie były słowa Twego Syna.
W tej tajemnicy uczysz mnie, Maryjo, że panowanie nad sercem Boga zdobywa się poddaniem. Gdy zaczynasz dialog i prosisz o cud, objawiasz prawdę, że nie zawsze musimy być skuteczni, ale wystarczy, aby być przezroczystym.
Jasne i proste słowa „Nie mają już wina” natrafiają na Boskiego Ducha. Tak, bo w tym „ Czy to Moja lub Twoja sprawa Niewiasto” ujawnia się moc Boga.
Możemy tu zobaczyć skarcenie i wyraźny brak szacunku, a jednak tu właśnie Syn Jezus Chrystus pokazuje, jak bardzo jest posłuszny Ojcu. Choć prośba zostaje określona po ludzku, to Tajemnica rozgrywa się między tym, co nazywamy Trójcą Świętą.
Tylko w Duchu Świętym przez Syna Bóg ukazuje, że moje czekanie i milczenie przydają się jak te puste stągwie. Jezus zna swą godzinę i wie, że jest współistotny Ojcu, ale w tej przemianie oczekuje pełni. Tej pełni, która jest jak siódma stągiew, którą Bóg napełni w swoim czasie przez Ducha Świętego.
/ s. Michaela /
● Głoszenie królestwa i wzywanie do nawrócenia
Jezus wskazuje nam nieraz trudną i zawstydzającą prawdę o nas samych.
Chrystus jest niezwykłym Wychowawcą. Czasami Jego słowa wstrząsają, przenikając boleśnie jak miecz, a czasem są łagodne jak przytulenie. Ale w obu przypadkach mamy zupełną pewność, że słowa te wypowiadane są z miłości. Jak czytamy w Księdze Hioba – kiedy Bóg rani, jednocześnie ręką swą własną uzdrawia.
Jezus wskazuje nam nieraz trudną i zawstydzającą prawdę o nas samych i stawia wysokie wymagania, ale to wszystko po to, by nas wyzwolić z wszelkiego zła i by ukazało się w nas dobro i piękno. Jego dobro i piękno.
Święty Paweł w Liście do Galatów pisze, że w bólach rodzi ich ku nowemu życiu. Tych bólów doświadczają także ci, którzy na nowo są rodzeni – a zatem my wszyscy. Ale najistotniejsze jest to, co św. Paweł mówi potem – otóż rodzeni jesteśmy w bólach, aż ukształtuje się w nas Chrystus.
To zupełnie niepojęte, ale naprawdę do tego jesteśmy powołani – do takiego nawrócenia, takiej przemiany życia, która otworzy nas na przebóstwiającą łaskę Chrystusa. Aż On sam w nas się ukształtuje. – Oto Królestwo Boże, które między nami i w nas jest.
/ s. Paula /
● Przemienienie Pańskie na górze Tabor
Idą w ciemno, bez zabezpieczeń, pewności jutra. Bo zaprosił ich Pan.
Piotra Jakuba i Jana spotykamy wraz z Jezusem na górze Tabor. Zaproszeni przez Pana do wspólnej wędrówki są świadkami Jego modlitwy, rozmowy z Mojżeszem i Eliaszem, widzą swojego Mistrza w chwale nieba i słyszą głos Boga skierowany bezpośrednio do nich: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie!” (Mt 17, 5b).
Uczniowie już raz wypełnili to polecenie, zostawili sieci i poszli za Panem. Teraz też są z Nim, bo sam ich zaprosił na wędrówkę. Idą w ciemno, bez zabezpieczeń, pewności jutra, bez dokładnie wyznaczonego czasu dojścia do celu. Idą, bo idzie z nimi ich Mistrz. Idą, by po trudach wspinaczki widzieć Boga w świetle, by dotknąć tajemnicy, a potem zejść ze szczytu do pozostałych Apostołów i wraz z nimi wędrować dalej.
Dalej – to znaczy ku Jerozolimie, miejscu śmierci i zmartwychwstania Boga.
Takie jest też moje (i Twoje) życie wiary. Z wiedzą sięgającą „dziś”, na jeden etap drogi, bo o kolejny zatroszczy się Pan. W swoim czasie wyznaczy szlak i zadanie, które trzeba podjąć. Przypomina to trochę harcerskie podchody, gdy ostateczny cel jest znany, ale o sposobie dojścia do niego dowiadujemy się wędrując i czytając zostawione wskazówki.
Tutaj idzie z nami Pan, który doskonale zna naszą kondycję duchową. Mamy Go słuchać, a On tak zaplanuje wędrówkę, by tam gdzie się tego najmniej spodziewamy rozświetlić nasze „teraz” blaskiem swojego Oblicza. A potem, poprowadzi nas w codzienność, do wspólnoty Kościoła, w której wszyscy, przez krzyż i zmartwychwstanie, zmierzamy ku wieczności, ku pełni życia z Bogiem w chwale Jego Królestwa.
Jest tylko jeden warunek, o którym przypomina nam Bóg: „Jego słuchajcie!”
/ s. Katarzyna /
● Ustanowienie Eucharystii
Czynił na ziemi to, co widział u Ojca. A więc ukochał nas bezgranicznie.
Kiedy myślałam nad tym, skąd Jezus czerpał siły, by pomimo wielkiego lęku wobec zbliżającej się męki i śmierci, w czasie Ostatniej Wieczerzy tak bezgranicznie powierzyć się ludziom, przypomniałam sobie zdanie, które słyszymy w I Modlitwie Eucharystycznej tuż przed Przeistoczeniem: „On to w dzień przed swoją męką wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce, wzniósł oczy ku niebu, do Ciebie, Boga, swojego Ojca”.
Wzniesienie oczu ku Ojcu było początkiem zapisanej w Ewangelii Jana modlitwy Jezusa w Wieczerniku. Jest to modlitwa całkowitego zawierzenia i oddania się Ojcu i ludziom.
Podczas chrztu w Jordanie Jezus usłyszał skierowane ku Niemu wyznanie miłości Ojca. Wyznanie, które jako Syn Boży słyszy nieustannie. To wyznanie, głęboko wyryte w Jego sercu, niosło Go przez całą Jego ziemską drogę. I właśnie to zanurzenie w nieskończonej miłości Ojca uzdolniło Chrystusa do całkowitego zjednoczenia się z nami i do oddania za nas życia.
Bo – według Jego własnych słów – czynił na ziemi to wszystko, co widział u Ojca. A więc ukochał nas tak jak Ojciec – bezgranicznie.
/ s. Paula /
/ info.dominikanie.pl /