Różaniec cz. 1 – tajemnice radosne

Streszczeniem tej tajemnicy jest modlitwa Anioł Pański, którą oplatam dzień odmawiając ją rano w południe i wieczorem. Ale dopiero niedawno odkryłam, że jest to też streszczenie mojego życia, moich codziennych zwiastowań i dialogu z Bogiem.

Zwiastowanie Najświętszej Maryi Pannie

Pan Bóg jest pierwszy. To On wychodzi z inicjatywą.

Posyła do Maryi swojego anioła z pozdrowieniem: „Raduj się pełna łaski, Pan z Tobą (…) znalazłaś bowiem łaskę u Boga”. On to przedstawia Jej Boży plan na Jej życie: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus…”. I czeka na odpowiedź daną w wolności i zaufaniu: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa”. A gdy ją otrzymuje wraca do Boga. Słowo staje się Ciałem, przynosi owoc. Rozpoczyna się nowy etap dziejów człowieka.

Streszczeniem tej tajemnicy jest modlitwa Anioł Pański, którą oplatam dzień odmawiając ją rano w południe i wieczorem. Ale dopiero niedawno odkryłam, że jest to też streszczenie mojego życia, moich codziennych zwiastowań i dialogu z Bogiem.

Bóg jest pierwszy i co dzień przychodzi: przez swoje słowo, osoby, obowiązki, wydarzenia i przedstawia swój plan na moje „teraz”, swoją propozycję na moje życie. Mogę ją przyjąć, jak Maryja, lub odrzucić przez swoje wybory i decyzje.

On czeka. Szanuje moją wolność. Oddaje się w moje ręce każdego dnia na nowo. Jeśli podejmę Jego propozycję, Jego prośbę, jeśli się zgodzę – wydam owoc, tak Jak Maryja. Jeśli nie, On – Bóg w swoim niezgłębionym miłosierdziu przyjdzie ponownie i pokornie poprosi bym wypełniła Jego wolę w moim „dzisiaj”.

Nie zniechęci się, bo jest Bogiem i bardzo mnie kocha. Dlatego zawsze znajdzie sposób, by opowiedzieć mi o swojej miłości do mnie i zaprosić do współpracy z Nim całkowicie zmieniającej moje życie.

/ s. Katarzyna /

Nawiedzenie świętej Elżbiety

Pragnę wyjść poza sferę swego bezpieczeństwa, tam gdzie mi dobrze i wygodnie.

W tajemnicy nawiedzenia św. Elżbiety widzimy jak Maryja z pośpiechem wyrusza w góry.

Tu każda niemożliwość staje się możliwa, bo „skądże mi to, że Matka mego Pana przychodzi do mnie”.

Dziewica, która nosi w sobie Boga, biegnie by doświadczyć kolejnego cudu, gdy Elżbieta Jej krewna ma porodzić Syna.

Ile w tym tekście Życia, które od początku do końca jest jednym hymnem uwielbienia, od Magnificat po Benedictus. Przeplatają się te dwie historie kobiet, które potem stają się dla nas wzorem, jak sławić Człowieka, który jest dziełem Boga.

Proszę, naucz mnie tego spojrzenia, które przeniknęło Twą duszę, Maryjo. Gdy weszłaś do domu Zachariasza i pozdrowiłaś Elżbietę, było to jak odwieczne spojrzenie Boga , bo nie tak widzi Bóg jak człowiek.

Zobaczyłaś, że tu i teraz dzieją się wielkie rzeczy, bo Bóg nawiedził lud swój, a w tych Synach jest Nadzieja dla tych, którzy trwają w mrokach śmierci.

Bez tego patrzenia głębiej nie wejdę na Drogę, która prowadzi do Umiłowanego Ojca.

Pragnę wyjść poza sferę swego bezpieczeństwa, tam gdzie mi dobrze i wygodnie i, jak Ty, Maryjo, zaufać Bożemu przewodnictwu. Chcę opuścić swą twierdzę, by wyruszyć w duchową wędrówkę.

I choć wiem, że Ty, o Panie, pociągasz mnie więzami Miłości, to jednak oporne jest moje serce i często musisz wymusić, bym poszła za Tobą , by spotkać drugiego człowieka , który jest dziełem rąk Twoich.

/ s. Michaela /

Narodzenie Pana Jezusa

Przed maleńkim Dzieciątkiem zaczyna się rysować perspektywa krzyża.

Dwie noce w ciągu roku są szczególnie wytęsknione. Pierwszą z nich jest noc Bożego Narodzenia, drugą – Noc Paschalna.

Tej drugiej wyczekujemy jako nocy objawienia się Bożej potęgi, zwycięstwa Zmartwychwstałego nad grzechem, cierpieniem, śmiercią i wszystkim, co przytłacza nas na ziemi. Natomiast pierwszą z nich – noc narodzenia Chrystusa – świętujemy jako niepojęte uniżenie się potęgi Boga, Jego wejście w to wszystko, co na tej ziemi jest naszą słabością – w cierpienie, ułomność i śmierć sprowadzone na świat grzechem Adama i Ewy.

Noc Paschalna położyła ostateczny kres mękom Chrystusa. Dlatego radość Zmartwychwstałego jest wejściem w już wieczne wesele.

Natomiast w noc Bożego Narodzenia przed maleńkim Dzieciątkiem zaczyna się rysować perspektywa krzyża. Nawet wśród naszych polskich kolęd – przeważnie żywiołowo radosnych – chwilami pobrzmiewa zapowiedź tego, co stanie się udziałem dorosłego Jezusa.

Dlatego przypomina mi się tu usłyszane przed wieloma laty zdanie: „Cierpienie teraz jest częścią szczęścia potem, a szczęście potem jest częścią cierpienia teraz”. Perspektywa krzyża, choć bardzo trudna, nie przeraża, bo wpisana jest w każdą miłość. A rodzący się Chrystus jako pierwszy pokazuje nam, że nie cofnie się przed cierpieniem ten, kto kocha.

/ s. Paula /

Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni

Czy jestem wdzięczna jak Symeon i Anna za mój chrzest?

Kiedy Maryja i Józef przynoszą maleńkiego Pana Jezusa do świątyni, by dopełnić poleceń Prawa i przedstawić Dziecię Bogu składając przepisaną ofiarę na wykupienie pierworodnego, są tam obecni Symeon i Anna. Obydwoje podeszli w latach wielbią i wychwalają Boga. Oni już wiedzą, bogaci doświadczeniem długiego życia, że wszystko od Boga otrzymali i wszystko do Niego należy i że On spełnia obietnice dane człowiekowi.

Do mnie ta prawda docierała powoli, a gest Maryi i Józefa wnoszących Dziecię do świątyni wciąż przede wszystkim kojarzy mi się z sakramentem chrztu świętego. To wtedy dzieci przynoszone są przez rodziców do kościoła, by we wspólnocie wierzących otrzymać łaskę Bożego dziecięctwa.

O tym wydarzeniu – nie mogłam go pamiętać – opowiedziała mi moja chrzestna matka, gdy już byłam w klasztorze. Trzymając mnie na rękach pomyślała, że nigdy, nikomu mnie nie odda. Wtrąciłam, że właśnie wtedy mnie oddała. Zapadła cisza. A do mnie dotarło, że faktycznie zostałam oddana Bogu i nie należę już ani do siebie, ani do rodziny, ani do wspólnoty sióstr.

Przede wszystkim należę do Boga. Jestem Jego dzieckiem, a On troszczy się o mnie przez tych, których stawia na mojej drodze: rodziców, rodzeństwo, przyjaciół, wspólnotę. I tak jest z każdym z nas wierzących. Ofiarowani Bogu należymy do Niego, a On troszczy się o nas tak, jak troszczył się o Pana Jezusa, gdy mieszkał na ziemi.

Tylko czy o tym pamiętam? I czy jestem wdzięczna jak Symeon i Anna?

/ s. Katarzyna /

Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni

Może szukamy dróg, które są nie po drodze? A tylko zawrócenie jest dla nas ratunkiem?

To już kolejny dzień, gdy szukam Pana. Zmęczona staję w drodze i pytam: „Gdzie jesteś, Mój Boże?”

Tylko Maryja idzie dalej, krocząc w ciemności, aż nagle bezradna wraca. Wraca tam, gdzie zgubiła swego Syna.

Czy to nie jest Łaska umieć zawrócić z drogi, która prowadzi donikąd i szukać od początku tam, gdzie rozpoczęła się wędrówka?

Mówią, że taka jest nasza wędrówka, ale czy wracamy zawsze tą samą drogą? Może szukamy dróg, które są nie po drodze, a jedynie zawrócenie jest dla nas ratunkiem?

Dziękuję Ci, Maryjo, że uczysz mnie pokory w poszukiwaniu Prawdy.

Mogę, tak jak Ty, przytłoczona niepewnością wejść do Świątyni, przekroczyć próg Kościoła i przekonać się, że tam zawsze jest Twój Syn Jezus Chrystus.

W tym Kościele, gdzie każdy przychodzi jak dziecko do swego ojca, znajdę pewność, że odnalazłam Ciebie, Mój Boże.

Mam tylko wraz z Maryją przynieść te pytania i pozwolić się odnaleźć Temu, który zna Drogę do Domu Ojca.

/ s. Michaela /

/ info.dominikanie.pl /