Plaga hipokryzji

Modne jest teraz odwoływanie się polityków do moralności i religii zgodnie z nową ideologią hipermoralności. Czynią to często i przesadnie uprawiają ekshibicjonizm religijny. Swoje interesy polityczne, ekonomiczne lub ideologiczne wyrażają za pomocą moralnego żargonu i odwołują się do Kościoła uchodzącego za opokę moralną. Dzięki temu sprawiają wrażenie ludzi sympatycznych, bo szczerych, prawdomównych, nieprzekupnych, sprawiedliwych, dobrotliwych i cnotliwych.

● Co jest hipokryzją?

Hipokryzja jest przeciwieństwem szczerości, czyli nieujawnianiem swego „ja” przed innymi. Jest instrumentem służącym do maksymalnej ochrony swojej prywatności. Definiuje się ją jako dwulicowość (obłudę), czyli ukazywanie innym ludziom innej twarzy oraz innego sposobu bycia, zachowania się, innych cech charakteru, innego myślenia, postępowania i głoszenia poglądów od tych, jakie ma się faktycznie i tylko dla siebie. Prawdziwe „ja” utajnia się za pomocą maskowania się jak tylko się da.

Dwulicowość polega na tym, że dla siebie ma się tylko jedno oblicze, a dla innych można mieć ich wiele i pokazywać je w zależności od sytuacji oraz pomysłowości w kreowaniu masek i sposobów kamuflażu.

Nie każdy człowiek maskujący się jest hipokrytą. Jest nim ten, kto celowo i z premedytacją permanentnie nie ujawnia swego „ja” przed innymi po to, by odnosić z tego jakieś osobiste korzyści, nie tylko materialne. Nie jest hipokrytą ktoś, kto maskuje się sporadycznie z przyczyn biologicznych, albo egzystencjalnych, kierując się popędami lub instynktem samozachowawczym, a nie innymi przyczynami, jak na przykład chęcią zdobycia władzy itp. A więc, nie są hipokrytami żołnierze maskujący się przed wrogiem na polu walki, kobiety, które maskują się dzięki zabiegom i środkom kosmetycznym w celu zwabienia partnera, chyba, że robią to z innych pobudek, ani zawodowi aktorzy.

Hipokryta jest człowiekiem zakłamanym. Intencjonalnie okłamuje swoje otoczenie. Niekiedy też samego siebie, gdy święcie wierzy w to, że faktycznie jest taki, jakim jawi się sobie w przybranej masce, albo jak inni go postrzegają. Hipokryzja jest bliska kłamstwu. Tym, co je łączy, to oszustwo, ponieważ cel kłamcy i hipokryty jest taki sam – oszukiwanie innych ludzi odnośnie do swojej osoby. W związku z tym nasza („zachodnia”) cywilizacja, w której prym wiodą oszuści, stała się już nie tylko cywilizacją kłamstwa, ale również hipokryzji.

Z postępem techniki zwiększają się możliwości skrywania się przed innymi. Im wyżej rozwinięta technika, tym doskonalej można maskować się. Im bardziej dostępne są ludziom środki i sposoby maskowania, tym bardziej rozprzestrzenia się hipokryzja. Gwałtowny rozwój techniki począwszy od drugiej połowy dwudziestego wieku spowodował masową produkcję wciąż doskonalszych środków maskowania się. Postęp nauki dostarczał coraz lepszych sposobów ukrywania się. A rozwój gospodarczy umożliwiał ich dostępność dla mas. Na dodatek, z wielu powodów poszczególni ludzie, organizacje i instytucje w środowisku społecznym naszych czasów zmuszają do maskowania się przed przełożonymi, współpracownikami, podwładnymi, sąsiadami, członkami rodziny itd.

Hipokryzja jest zjawiskiem patologicznym. Uznaje się ją za chorobę polegającą na zaburzeniu osobowości. Jest to choroba zakaźna. W ciągu niespełna stulecia zdołała zarazić wiele milionów ludzi w całym świecie i tak szybko rozprzestrzenić się, że stała się jedną z chorób pandemicznych i plagą współczesnego świata. Jednak wkrótce może stać się standardową (normalną) cechą osobowości, gdy spowszechnieje do tego stopnia, że zniknie granica między ludźmi autentycznymi a udającymi, gdy ogół ludności będzie składać się z „kryptoludzi”.

● Przyczyny hipokryzji

Przyczyn hipokryzji jest kilka. Jedną z ważniejszych jest walka o byt i przetrwanie. Ale nie ta darwinowska, naturalna, zwierzęca, lecz sztuczna (nieuwarunkowana przez przyrodę) walka o przetrwanie i jak najlepsze życie w rzeczywistości społecznej – walka w płaszczyźnie ekonomicznej, głównie o majątek, oraz w politycznej, o władzę.

Drugą przyczyną jest religia. Każde bóstwo oczekuje od swoich wyznawców afirmacji w formie uwielbienia, kultu lub ofiar w zamian za okazywanie im różnych łask – odkupienia grzechów, uświęcenia, zbawienia lub życia w raju – i wymusza postępowanie zgodne z regułami (przykazaniami) ustanowionymi przez siebie. Toteż wierni wychwalają je aż „pod niebiosa”, by się przypodobać i dzięki temu zasłużyć sobie na względy. Nawet, jeśli powątpiewają w jego istnienie i na co dzień postępują sprzecznie z przykazaniami i jeśli co innego głoszą niż myślą i postępują.

Kapłani też nie są lepsi. Wielu z nich oficjalnie wszem i wobec „propaguje wodę, a prywatnie pije wino” (Vinum praedicare et aquam bibere), publicznie nawołuje do umiarkowania, ubóstwa, miłosierdzia, miłości bliźniego i czystości, a po kryjomu pieniądz uznaje za boga, pławi się w luksusie, jest arogantami, za nic ma bliźnich i nurza się w rozpuście, często z dziećmi. Hipokryzja wiernych i duchownych narasta w wyniku ewolucji wierzeń (religii). Chyba najmniej było jej w pierwotnych religiach animistycznych i politeistycznych, a najwięcej w monoteistycznych, zwłaszcza w katolicyzmie.

Trzecią przyczyną jest ewolucja formacji społeczno-ekonomicznych. W jej wyniku hipokryzja wzrasta wykładniczo od pierwotnych wspólnot poprzez niewolnictwo, feudalizm, wczesny kapitalizm, socjalizm realny, aż do współczesnego kapitalizmu. Im wyżej wyewoluowana formacja, tym coraz bardziej i szybciej narasta w niej hipokryzja. Stopień hipokryzji powiększa się wprost proporcjonalnie do stopnia zniewolenia człowieka. Najmniej musi się udawać, gdy jest się wolnym, gdy nie zmuszają do tego normy obyczajowe, kodeksy prawa, przykazania religijne i wszelkie naciski z zewnątrz. Nie trzeba udawać kogoś innego w swojej przestrzeni prywatnej, ale zawsze trzeba w publicznej. Dlatego mniej jest hipokryzji w obszarach słabo zaludnionych i w ustrojach liberalnych niż w gęsto zaludnionych i dyktatorskich. Było jej dość dużo w czasach wczesnego kapitalizmu, więcej w okresie socjalizmu realnego, a najwięcej teraz, w czasach siedmiu i pół miliardowej populacji świata oraz neoniewolnictwa, kiedy stopień hipokryzji zmierza gwałtownie do maksimum albo, co bardziej prawdopodobne, do punktu przełomowego.

Dziś nie ma polityki bez hipokryzji. W jednych systemach społeczno-politycznych rozwija się ona bardziej, w innych mniej. Ale stale jest w nich obecna, podobnie jak kłamstwo, manipulacja i wiele innych negatywnych zjawisk.

A próby wyeliminowania jej z polityki wydają się niemożliwe do zrealizowania. (Eugeniusz Młyniec, Hipokryzja i cynizm polityków – normalność czy patologia, „Wrocławskie Studia Politologiczne”, Nr 27, 2019)

Jednak najwyższy stopień hipokryzji występuje w ustrojach totalitarnych, autokratycznych i dyktatorskich, głównie wśród elit rządzących, wskutek powszechnego zastraszania i zniewalania obywateli. Ci, którzy żyli pod panowaniem Hitlera, Stalina, Breżniewa, Ceaușescu, Ulbrichta, Bieruta, Kaddafiego, Mobutu, Mao Zedonga i im podobnych, wiedzą, jak wielką była hipokryzja pod ich rządami,. Od kilku lat również w Polsce dobrze rozwija się hipokryzja pod rządami różnej maści autokratów i populistów.

Czwartą przyczyną jest chęć lub przymus adaptowania się do otoczenia społecznego o wiele bardziej niż to konieczne, a zwłaszcza naśladowanie innych osób – strojenie się w cudze piórka – na przykład idoli, celebrytów, liderów itp. To zjawisko bierze się bardziej ze zwyklej próżności, aniżeli z chęci utrzymania równowagi między zachowaniem, myśleniem, wyglądem itp. jednostek oraz tych społeczności, w jakich one przebywają.

Piątą przyczyną jest język powszedni zawierający słowa z natury, same w sobie hipokryzyjne (obłudne), za pomocą których można udawać, oszukiwać i wprowadzać ludzi w błąd.

Jednym z nich jest słowo „solidarność”. „Nawet w normalnych okolicznościach nieustanne wołanie o solidarność jest trudne do zniesienia. Zbyt licealne, zbyt pompatyczne, zbyt nachalne. Jednak w czasach pandemii Covida niekończące się wezwania do solidarności przeradzają się w końcu w teatr oszczerstw lub obłudy. Stały się one retoryczną uniwersalną bronią w rękach tych, którzy w zasadzie mają niewiele do powiedzenia. Lub tych, którzy chcą odwrócić uwagę od tego, że również ich władza jest ograniczona. Przecież odwoływanie się do solidarności zawsze brzmi dobrze. Jest ona przyjazna dla ludzi. Nikt tak naprawdę nie może mieć nic przeciwko niej. Ale, czy to prawda?” (Martin Weinert, Krisenssprache – Sprachkrise – Krisenkommunikation, Krisensprache – Sprachkrise – Krisenkommunikation. Sprache in Zeiten der COVID-19-Pandemie, Tectum Wissenschaftsverlag Baden-Baden, 2021). Innymi hipokryzyjnymi słowami są: „demokracja”, „dobrobyt”, „równość”, „sprawiedliwość” itp.

● Najbardziej podatni na hipokryzję

Jedną grupą ludzi, którzy charakteryzują się bardzo niską odpornością na hipokryzję są politycy, przede wszystkim zajmujący najwyższe stanowiska w państwie. Jest to szczególnie naganne, ponieważ zarażają oni masowo podwładnych, którzy biorą z nich przykład. Wszak „ryba cuchnie od głowy”.

Hipokryzyjni politycy często głoszą wielkie idee, tworzą normy społeczne i przesadne kodeksy etyczne i pilnują, by je przestrzegać za pomocą drakońskich aktów prawnych. A sami nagminnie łamią prawo i nakazy moralne. Stoją ponad prawem, ponieważ chronią ich immunitety, większość parlamentarna, układy koteryjne i system sądownictwa całkowicie podporządkowany im i uległy. Dlatego uważają się za obywateli „lepszego sortu” i chwalą się tym. Najważniejsze dla nich jest takie maskowanie się, żeby nikt nie dowiedział się o tym, co w tajemnicy robią i żeby ich machinacje, afery oraz występki moralne nigdy nie ujrzały światła dziennego.

W miarę wzrostu hipokryzji u polityków stają się oni coraz bardziej bezkarni, aroganccy, zuchwali i nieliczący się ze społeczeństwem. Potwierdzają to liczne ich wypowiedzi oraz zachowania. Tytułem przykładu przytoczę wypowiedź publiczną jednego z członków naszych władz centralnych z lipca 2021 r. na temat przewidywanej wkrótce szalejącej inflacji i drożyzny: „Chcę podkreślić, że inflacja nie ma negatywnego wpływu na zasobność portfeli Polaków. (…) Wszystkie wynagrodzenia i świadczenia emerytalne rosną znacząco szybciej niż inflacja. Dotyczy to także tych najmniej zarabiających, bo istotnie rośnie także płaca minimalna. Podkreślam to bardzo mocno – zasobność portfeli Polaków rośnie szybciej niż inflacja i dotyczy to także najmniej zarabiających.” (Michał Żuławiński, Glapiński: Inflacja nie ma negatywnego wpływu na portfele Polaków, „Bankier.pl”, 09.07.2021). W podobnym tonie uspokajał obywateli w grudniu, kiedy już ziściła się ta prognoza, mamiąc o wspaniałym stanie polskiej gospodarki „jak nigdy”.

Zadaję sobie pytanie, jak bezczelnym i nieludzkim trzeba być hipokrytą, żeby tak kłamać i taktować słuchaczy jak idiotów. A mówi to osobnik, który po ostatniej 40% podwyżce dla osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe (sierpień 2021) zarabia w jednym miejscu pracy ok. 80 tys. zł miesięcznie, a w innym ok. 40 tys. zł. Wzrost wskaźnika waloryzacji rent i emerytur w marcu 2022 r. ma według założeń rządu wynieść tylko 4,89% (od niecałych 50 zł do 100 zł dla 80% emerytów pobierających świadczenia poniżej 4 tys. zł. i ponad 200 zł dla pozostałych 20%). Natomiast inflacja w listopadzie wzrosła do 7,7%, a energia elektryczna i gaz oraz niektóre artykuły spożywcze od 15% do 80% i przewiduje się dalszy wzrost cen w 2022 r.

Najważniejsze osoby w państwie dostały 40% podwyżkę (tj. ok. 6 tys. zł.) i to wstecz od sierpnia 2021. Dlaczego w imię solidarności i sprawiedliwości nie 4,89% jak emeryci i też dopiero od marca? Jasne, inflacja i wzrost cen nie uszczupli zauważalnie portfeli tych, którzy zarabiają kilkadziesiąt tys. zł miesięcznie, ale drastycznie uszczupli portfele ludzi otrzymujących 2 lub 3 tys. zł. Jeśli tak bogaty jest nasz kraj, to dlaczego nie stać go na 40% podwyżkę emerytur? Nic dziwnego, że spotkało się to z ogromnym oburzeniem mas, wyrażanym często w niecenzuralnych słowach w Internecie i nie tylko.

Modne jest teraz odwoływanie się polityków do moralności i religii zgodnie z nową ideologią hipermoralności. Czynią to często i przesadnie uprawiają ekshibicjonizm religijny. Swoje interesy polityczne, ekonomiczne lub ideologiczne wyrażają za pomocą moralnego żargonu i odwołują się do Kościoła uchodzącego za opokę moralną. Dzięki temu sprawiają wrażenie ludzi sympatycznych, bo szczerych, prawdomównych, nieprzekupnych, sprawiedliwych, dobrotliwych i cnotliwych. Przecież nikt nie może mieć czegokolwiek przeciwko moralności, ani przeciw argumentom używanym przez ludzi ze wszech miar moralnych, nawet, gdy są one niewiele warte, a ci ludzie są zwykłymi hipokrytami. Zaś ci, którzy im się sprzeciwiają, nawet jeśli wypowiadają się rzeczowo i przedstawiają twarde argumenty, niemal automatycznie wydają się niesympatycznymi, a więc osobami niegodnymi zaufania.

Toteż hipokryzja polityków strojących się w szaty moralistów i fanatyków religijnych opłaca się im. (Alexander Grau, Hypermoral: Die neue Lust an der Empörung [Hipermoralność. Nowa przyjemność w oburzeniu], Claudius Vrl. Munchem 2020). Czym, jeśli nie hipokryzją jest nagminne nazywanie porażek zwycięstwami?

Do drugiej grupy należą ludzie wierzący i funkcjonariusze Kościoła, oczywiście nie wszyscy, ale bardzo wielu. Ludzie pobożni są szczególnie podatni na hipokryzję. Według o. Raniero Cantalamessy’ego, kaznodziei Domu Papieskiego,

„Ludzie pobożni są szczególnie podatni na hipokryzję. Bo tam, gdzie najsilniejszy jest szacunek dla wartości duchowych, pobożności i cnót (lub ortodoksji!), istnieje też silna pokusa u tych, którym ich brak, by eksponować je, aby nie sprawiać wrażenia, że ich nie posiadają.”

(http://www.kath.net/news/16199; dostęp 09.12.2021)

Nie ma gorszego wroga Kościoła od hipokryty religijnego,

który „modli się pod figurą, a diabła ma za skórą”, albo ofiaruje „Panu Bogu lichtarz, a diabłu świecę”. Hipokryzja jest grzechem, gdyż u jej podstaw leży kłamstwo, a ojcem kłamstwa jest diabeł. Chrystus przestrzegał przed naśladowaniem hipokrytów, albo faryzeuszy, którzy przez odprawianie długich modlitw w miejscach publicznych, wzbudzanie wielkiego zainteresowania innych własnym postem czy chwalenie się darami składanymi w świątyni lub biednym, podkreślają jedynie zewnętrzne przywiązanie dla Pana, a w głębi serca panuje w nich pustka przynosząca jedynie straty. (Ew. Mateusza 23.13-33; Ew. Marka 7.20-23).

Papież Franciszek nie szczędzi częstego piętnowania hipokryzji w ogóle, a przede wszystkim wśród duchownych. Oto kilka jego wypowiedzi na ten temat. „Co to jest hipokryzja? Można powiedzieć, że jest to strach przed prawdą. Obłudnik boi się prawdy. Ludzie wolą udawać, niż być sobą. To jakby fałszowanie swojej duszy”.

„Szczególnie odrażająca jest obłuda w Kościele”. „Jezus mówi do swoich uczniów: «Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie!». Hipokryzja nie jest językiem prawdy.” „Chodzą na mszę we wszystkie niedziele, a żyją jak poganie”. „Jak wiele zła wyrządzają chrześcijanie niekonsekwentni, którzy nie dają świadectwa oraz pasterze niekonsekwentni, schizofreniczni, nie dający świadectwa” „Może lepiej nie nazywać się człowiekiem wierzącym, jeśli jesteś chrześcijaninem, który wykorzystuje ludzi, prowadzi podwójne życie, lub brudny biznes i okłamuje innych w mass mediach”, „Lepiej być ateistą, niż złym chrześcijaninem”. „Cenny wkład dla społeczeństwa i wspólnoty chrześcijańskiej byłby wniesiony, gdyby beatyfikacja tych, którzy są czystego serca, pomogła nam sprawić, że tęsknimy za czystym, prawdziwym i sprawiedliwym światem, bez religijnej lub świeckiej hipokryzji, w którym czyny odpowiadają słowom, słowa myślom, a ludzkie myśli myślom Boga”.

Niestety, mimo to ludzie religijni są coraz większymi hipokrytami, robią i mówią to, czego inni oczekują od nich, ponieważ wymagają tego ich bogowie samoafirmacji.

W Polsce hipokryzja wzrasta wśród wierzących (głównie katolików), a co gorsze, wśród wysokich funkcjonariuszy Kościoła, którzy powinni być wzorem do naśladowania. O ich hipokryzji świadczy na przykład to, że wciąż nazywają Polskę krajem katolickim, mimo że w 2021 r. na ok. 85% ochrzczonych (nota bene, niemowląt nieświadomych tego i nie z własnej woli) aż 63% jest niepraktykujących i wszystko wskazuje na to, że będzie ich coraz więcej, przede wszystkim z powodu nadmiernego mieszania się kościoła do polityki, buty, pychy i bogacenia się jego hierarchów, kupczenia sakramentami oraz pedofilii duchownych.

Nawet wielki Jan Paweł II był niezłym hipokrytą. Napisał o tym ks. Adam Boniecki: „Papież Polak został w kraju wywindowany na poziom nadludzki. Kiedy już zaczął być wszechobecnym wcieleniem wiary w Boga, wcieleniem Kościoła, ojczyzny i wszelkiej mądrości, kiedy już został odczłowieczony, stał się zjawą bliższą swoim pokracznym pomnikom niż realnemu sobie. Dla polskiego katolicyzmu stał się oczywistym dowodem wyjątkowości, wielkości i narodowego wybraństwa. Ale dla wielu Polaków, szczególnie młodych, przytłoczonych wszechobecnym i czczym «janiepawleniem», jego kult w takiej postaci był coraz bardziej nie do wytrzymania. Był maską hipokryzji władzy i Kościoła, wzajemnie zblatowanych w przyziemnych interesach”.(ks. Adam Boniecki, Kult Jana Pawła II stał się w Polsce maską, „Więź”, 26. 11. 2020) [ czytaj ]

O hipokryzji Jana Pawła II świadczy też awansowanie do stopni arcybiskupów i kardynałów największych przestępców, takich, jak: Hans H. Groër (zwyrodnialec. który wykorzystywał, jak szacują dziennikarze, dwa tysiące chłopców), Theodore McCarrick (w środowisku biskupów amerykańskich od dawno znany z tego, że ma problem ze swoją seksualnością i nadużywa władzy nad młodymi seminarzystami), Bernard Law (jako człowiek odpowiedzialny za ukrywanie sprawców afery pedofilskiej w Bostonie, przedstawionej w filmie „Spotlight” zdewastował wizerunek kościoła katolickiego w Stanach Zjednoczonych.)

Mamy więc do czynienia z gigantyczną hipokryzją człowieka, który z jednej strony konserwował nieludzką etykę seksualną, a z drugiej strony protegował i osłaniał osoby uwikłane w nadużycia pedofilskie. (W kontekście pedofilii duchownych trzeba nadmienić, że australijski Kościół od 1980 roku wypłacił odszkodowania ofiarom pedofilii księży o łącznej wartości 213 mln dolarów. Diecezje w USA wypłaciły 5 mld dolarów i kilkanaście z nich ogłosiło bankructwo. W Polsce ofiarom pedofilii z rąk księży nie wypłacono ani złotówki.)

Jan Paweł II okazał się również hipokrytą w encyklice „Fides et ratio”. [ czytaj ] Podkreśla tam rolę nauki i rozumu we współczesnym świecie i opowiada się za ich rozwojem, ale w końcu potwierdza prymat wiary nad rozumem, a na naukę nakłada kaganiec religijny – kanony wiary mają wytyczać granice jej rozwoju, a najwyższym cenzorem badań naukowych i jedynie słusznej interpretacji ich wyników jest Święte Oficjum. Inaczej mówiąc, nauka powinna niezależenie od wiary dociekać prawdy, ale prawdą jest Bóg, to powinna uzasadniać obecność Boga wszędzie. Tę myśl wyraził dobitnie i bez ogródek rektor Uniwersytetu Katolickiego w Lizbonie na spotkaniu naukowców świata w 2000 r. w Watykanie: „Les universités doivent être des laboratoires de la foi” (uniwersytety mają być laboratoriami wiary).

W Polsce od kilkunastu lat tak się dzieje. Klerykalizacja edukacji postępuje szybko po nielegalnym wprowadzeniu religii do szkól i przywróceniu wydziałów teologii w uniwersytetach. Szczególnie intensywnie, odkąd Ministerstwem Edukacji i Nauki zarządzają ultraklerykalni ministrowie i nadani przez nich kuratorzy oświaty. Nasz kraj jest oazą w Europie, trwa w nim zmasowany atak ideologii katolicyzmu, który może doprowadzić do obskurantyzmu i uczynienia z Polski – na wzór państw islamskich – kraju klerykalnego, w którym będą zaostrzać się konflikty na tle światopoglądowym. Może to przesadne porównanie, ale światopogląd katolicki stanie się u nas kryterium polskości i patriotyzmu, jak przynależność do rasy germańskiej w III Rzeszy hitlerowskiej.

Do wzrostu hipokryzji u ludzi religijnych walnie przyczyniła się tzw. klauzula sumienia, wprowadzona skrycie przez kościół i świeckie organizacje przykościelne. Była ona i jest źródłem ogromnej liczby dysonansów moralnych i intelektualnych, przede wszystkim wśród pracowników ochrony zdrowia, lekarzy, farmaceutów i naukowców, którym trudno podejmować decyzje, kierując się z jednej strony rozsądkiem i wiedzą naukową a z drugiej – irracjonalnymi argumentami wiary, dobrem kościoła, presją środowisk kościelnych jak i aktów prawnych podyktowanych przez kościół. Dowodzi tego ostatni przykład śmierci pacjentki w szpitalu w Pszczynie.

Potwornie obłudna jest etyka katolicka, która nakazuje ochronę życia od plemnika począwszy, a jest obojętna na świadome i okrutne uśmiercanie pacjentów przez lekarzy. To zresztą nic nowego. Przecież w Średniowieczu też w niesamowitych mękach ginęli z rąk inkwizytorów dla dobra kościoła ludzie Bogu ducha winni: tzw. czarownice i heretycy.

● Na koniec

Jak najbardziej negatywnie oceniają hipokryzję ci, którzy brzydzą się nią, nie ulegają jej i chcą zachować swoją autentyczność. Jednak ich ocena nie na wiele się zdaje, ponieważ elity władzy nie liczą się z nią. One żywią się hipokryzją i dzięki niej utrzymują swoje pozycje w strukturach zarządzania i hierarchii społecznej. W związku z tym, przypuszczalnie, będzie ona coraz bardziej się rozprzestrzeniać. Tym bardziej, że dzięki niej można wiele osiągnąć – jest instrumentem sukcesów życiowych – a bez niej stracić. Także dlatego, że hipokryzja jest chorobą bardzo zaraźliwą i wieloprzyczynową.

Jest kilka jej przyczyn subiektywnych i obiektywnych. Głównej przyczyny subiektywnej można upatrywać w słabości charakteru człowieka, a obiektywnej w systemie społeczno-ekonomicznym naszych czasów. Dlatego nie ma na nią lekarstwa. Byłoby miło, gdyby można było pójść do lekarza i powiedzieć: „mam ciężki przypadek hipokryzji. Proszę mnie wyleczyć” i gdyby lekarz mógł wypisać odpowiednią receptę. Niestety tak nie jest. Charakter da się kształtować, ale tylko tak dalece, na ile pozwala na to kontekst życia w danym społeczeństwie. O wiele trudniej jest zmienić system społeczno-ekonomiczny, ponieważ wymaga to zazwyczaj działań rewolucyjnych, dla których podjęcia trudno znaleźć chętnych i przywódców. Ludzie mający dość oszustów i obłudników marzą o życiu wśród osób autentycznych w świecie prawdziwym, sprawiedliwym i bez hipokryzji, w którym czyny odpowiadałyby słowom, a słowa myślom. Czy spełni się to marzenie?

Wiesław Sztumski

źródło: sprawynauki.edu.pl (25.01.2022)

*****
Treść artykułu wyraża poglądy autora tekstu, który w tym miejscu został opublikowany, aby skłonić do refleksji a może także zmotywować do dyskusji we wspólnocie parafialnej, na temat trudny a zarazem nieunikniony. (dop. admin)