… dociekania na temat pochodzenia i znaczenia terminów związanych z niepełnosprawnością nie były przypadkowe. Ich celem było zwrócenie uwagi na fakt, że to, w jaki sposób mówimy o osobach z niepełnosprawnością, jest barometrem naszej tolerancji i szacunku wobec tych osób. Wyznacza też model patrzenia na problemy osób z niepełnosprawnością i pomocy, jaką do nich kierujemy. To od nas zależy, czy osoba z niepełnosprawnością będzie przedmiotem czy podmiotem naszych odziaływań.
„Kiedy otworzę oczy widzę ciemność,
kiedy zamknę oczy widzę jasność –
to ona daje mi nadzieję na lepsze jutro”.
Przytoczonymi jako motto słowami przywitał mnie kiedyś niepełnosprawny mężczyzna, do którego przyszłam na wywiad dotyczący poczucia sensu życia. Nasza rozmowa trwała kilka godzin i szybko przerodziła się w dyskusję na temat kruchości ludzkiej egzystencji, prawdziwej przyjaźni i tego, co po niej zostaje w obliczu ludzkiej tragedii. Mój rozmówca był rozczarowany „obywatelską postawą” innych, „solidaryzmem społecznym” najbliższego otoczenia, „filantropią” instytucji świadczących pomoc osobom z niepełnosprawnością. Najbardziej jednak ubolewał nad tym, że z dnia na dzień
znalazł się w „innym zbiorze społecznym”, że zakwalifikował się do „grupy mniej wartościowych ludzi”.
To określenie najdotkliwiej go uwierało. Twierdził, że nie godzi się na to, aby go takim nazywać, i że na człowieka nie można patrzeć poprzez pryzmat jego ciała. Całkowicie zgadzałam się z tym, co mówił mój rozmówca. Uświadomiłam sobie również, że mężczyzna ten przeżywa podwójny dramat. Po pierwsze, patrząc z jego perspektywy, utracił on bezpowrotnie atrybuty szczęśliwego życia (zdrowie). Po drugie spotkał go zawód ze strony tych, którzy byli mu w tej chwili najbardziej potrzebni (rodzina i przyjaciele). Dodatkowo rozumiałam też, jak duże znaczenie ma dla osób z niepełnosprawnością sposób, w jaki o nich mówimy.
Ewelina J. Konieczna