Od zarania dziejów wychowanie do pełnienia jakiejkolwiek roli wynikającej z płci odbywało się niejako bezwiednie i bez intelektualnego kierowania umysłu w te sfery. Nie towarzyszyły temu rozważania, czym jest męskość czy kobiecość, a przyjmowanie ról traktowano w sposób naturalny jak oddychanie. Ostatnie dekady naszego życia przyniosły jednak zmianę. Pod wpływem prądów umysłowych, sterowanych przez różnorodne środowiska feministyczne, zaczęto stawiać sobie pytanie o płeć i jej rolę. Po latach dyskusji, badań i prezentacji kobiecości we wszystkich jej aspektach coraz częściej stawia się też pytania o męskość.
Miłość ojca – miłość matki
Ojciec kocha w inny sposób niż matka. Matce wystarczy istnienie maleństwa, by obdarzać je miłością. Mężczyzna również zachwyci się potomkiem, ale obok podziwu postawi mu wymagania. I tu znów ujawni się ta odmienność płci. Dlatego Pan Bóg opatrznościowo powołał do rodzicielstwa parę małżonków, by byli w stanie darzyć dziecko miłością w równowadze. Matka otacza je miłością za to, że jest, ojciec za to, jak postępuje, jak bardzo się stara. Pozornie tylko mamy tu do czynienia ze szlachetną, bezwarunkową akceptacją ze strony kobiety i warunkowym przyjmowaniem dziecka przez mężczyznę. W rzeczywistości – dopiero wspólnie – ich miłość jest formą pełną, sprzyjającą rozwojowi, akceptującą i pozwalającą dziecku rozwijać się. Oboje rodzice na swój sposób przytulają dziecko swymi dłońmi. Tylko te ręce są inne. Trochę jak na płótnie Rembrandta, gdzie miłosierny ojciec – symbol Stwórcy – przygarnia powracającego syna matczyną dłonią o delikatnych rysach kobiety i większą dłonią mężczyzny.
Jeśli przewagę w wychowaniu zdobędzie kobieta, dziecko dostanie się w ogień jej nadopiekuńczości, nadmiaru energii, z którym sobie nie poradzi. Jest taki żart przytaczany przez ks. Pino Pellegrino, w którym definiuje, co to jest sweterek, mówiąc: „Pedagogiczna definicja swetra brzmi: sweter jest tą częścią garderoby, którą dziecko ma włożyć na siebie, kiedy mamie robi się zimno”. Można byłoby przypisać tej anegdocie jakąś szczególną antykobiecą złośliwość, lecz dostrzegam w tym raczej pragmatyzm kobiety i jej troskę. Z drugiej strony, ojcu grozi częściej sytuacja niedomiaru. W przedszkolu widziałem taką scenę: mama odbierająca z placówki malucha, pomagając mu się ubrać w mroźny, zimowy dzień, zadaje pytanie: „A gdzie masz sweterek?”. „Nie mam sweterka” – odpowiada dziecko zgodnie z prawdą. „Jak to nie masz sweterka?!” – pyta po raz kolejny zirytowana już matka. „Tatuś mi nie dał” – mówi mały chłopiec. Po tych słowach mama ze złości aż poczerwieniała. Ja natychmiast wyobraziłem sobie czułość małżeńskiego powitania. Przyszła mi też do głowy myśl pełna empatii wobec tego ojca. Szybko doszedłem do wniosku, że sam mam na koncie co najmniej kilka takich „niedoubrań” któregoś z własnych dzieci.
Jeśli dominującym podmiotem stanie się mężczyzna, dziecko dozna nadmiaru wymagań bez stosownej troski. Zatem swoiste napięcie pomiędzy matką a ojcem utrzymuje w ryzach pragnienia każdego z rodziców, by odegrać główną rolę w wychowaniu. Najkorzystniej dla dziecka jest, gdy dwoje opiekunów ma w nim swój udział. Wybór takiej drogi prowadzenia dziecka w naturalny sposób będzie rodził konflikty, ale przyjmą one charakter rozwojowy i będą służyły i dziecku, i całej wspólnocie.
Dzięki obecności ojca dziecko doświadcza różnicy. On pokaże mu świat, wyprowadzając zwłaszcza syna z matczynego „uniwersum”. Opuszczając codziennie matkę, ojciec udowadnia, że nie zrywa z nią więzi. Mężczyzna to przedstawiciel „twardej miłości”. I znowu: nie lepszej i nie gorszej, ale innej. Wyobrażam sobie scenę, w której rodzice uczą małe dziecko wchodzenia na schody. Ojciec stoi za swą roczną pociechą w pewnym dystansie i werbalnie zachęca do wejścia. Równocześnie jest gotowy do natychmiastowej reakcji, gdyby dziecko miało zamiar upaść. Matka natomiast bierze z czułością dziecko pod paszki, dźwigając cały jego ciężar, mówiąc „uważaj, moje maleństwo”, prowadzi nieboraka po schodach, całkowicie go asekurując. Macierzyństwo i ojcostwo to dwie dobre szkoły miłości uzupełniające się nawzajem, niejako dwa kursy wspólnego kierunku. Ojcostwo kształtuje się wobec macierzyństwa, podobnie jak męskość wobec kobiecości w swoistej równowadze, w dialogu, co dobre dla ciebie, dla mnie i dla naszego dziecka, w poszukiwaniu optymalnych rozwiązań. A te często nie są łatwo dostrzegalne.
Inspiracje dobrego ojcostwa
Nie wszystkim dane jest mieć ojca, który potrafi stanąć na wysokości zadania. Mimo to zawsze istnieje szansa, żeby stać się ojcem na miarę potrzeb swych dzieci. Lepiej byłoby nawet użyć formy: stawać się ojcem, ponieważ jest to proces w toku, trwający dopóty, dopóki ma się dziecko. Istnieją możliwości rozwoju własnego ojcostwa. Potrzebna jest świadomość wagi roli i nieustanny wgląd w siebie. Dobrym pomysłem są rozmowy małżonków o rolach rodzicielskich. Mąż i żona stanowią dla siebie lustra, które dają odpowiedź na pytanie, jak funkcjonują jako matka i ojciec. Dobre rezultaty daje dzielenie się doświadczeniami we wspólnotach ludzi w podobnej sytuacji. Inni ojcowie też przeżywają różnorodne trudności i radzą sobie z nimi. Warto posłuchać i podyskutować o szansach i możliwościach. Dialog z innymi pozwala lepiej rozumieć własne problemy.
Dobra praktyka ma bardzo często związek z teorią. Żyjemy w świecie możliwości jej zdobywania. Właściwe postawy ojcowskie mogą się kształtować dzięki lekturze. Książek na temat wychowania nie brak. Trudność stanowi wybór tekstów dobrych, zgodnych z naszym światem wartości i przekonaniami. Literatura o mężczyźnie jest już niemal modna. Swoją drogą wyraźna jest dysproporcja literatury nazwijmy ją o kobiecości, wobec mizerii liczebnej rozpraw o męskości. Ostatnie lata obfitują wprawdzie w teksty o mężczyźnie, ale o równowadze trudno mówić.
Doskonałe źródło pozwalające lepiej rozumieć ojcostwo stanowi Biblia. Słowo „ojciec” pojawia się tam wielokrotnie, w przeróżnych kontekstach. Błogosławione owoce może wydawać dla wzrastania w ojcostwie kierownictwo duchowe oraz modlitwa o dobre rodzicielstwo. Wymienienie jej na końcu nie stanowi formy wartościowania. Sądzę bowiem, że waga dialogu z Bogiem w kontekście pełnienia roli ojca jest ogromna. Ojcostwo będące odpowiedzialnością i sferą wielkiej wagi powinno być przeniknięte nieustanną prośbą o Boże łaski.
Andrzej K. Ładyżyński
/ zycie-duchowe.pl /