Im więcej będziesz się modlił, tym większe miłosierdzie będziesz odczuwał wobec wszystkich, będziesz starał się bardziej pomagać cierpiącym, będziesz odczuwał większy głód i pragnienie sprawiedliwości dla wszystkich, zwłaszcza dla najuboższych i najsłabszych, łatwiej będzie ci obciążać się grzechem innych, by dopełnić w sobie to, czego brakuje cierpieniom Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół.
Pytasz mnie: po co się modlić?1 Odpowiadam ci: aby żyć. Tak, by naprawdę żyć, trzeba się modlić. Aby żyć i kochać, bo życie bez miłości nie jest życiem. To samotność w pustce, więzienie i smutek. Tylko ten, kto kocha, prawdziwie żyje. I tylko ten kocha, kto czuje się kochany, ogarnięty i przemieniony przez miłość. Jak roślina wydaje owoce tylko wtedy, gdy ogarną ją promienie słońca, tak ludzkie serce nie otworzy się na pełne i prawdziwe życie, jeśli nie dotknie go miłość. A zatem miłość rodzi się ze spotkania i żyje dzięki spotkaniu z miłością Bożą, największą i najprawdziwszą miłością ze wszelkich możliwych miłości, a nawet miłością wykraczającą poza wszelkie nasze definicje i wszystkie nasze możliwości. Modląc się, pozwalamy miłować się Bogu i wciąż od nowa rodzimy się do miłości. Dlatego też ten, kto się modli, żyje w czasie i dla wieczności. A ten, kto się nie modli? Taki człowiek wystawia się na ryzyko wewnętrznej śmierci, gdyż prędzej czy później zabraknie mu powietrza do oddychania, ciepła do życia, światła, by widzieć, pożywienia do wzrastania i radości, żeby nadać sens życiu.
Odpowiadasz mi: ale ja nie potrafię się modlić! Pytasz mnie: jak się modlić? Odpowiadam ci: zacznij od poświęcania nieco czasu dla Boga. Na początek ważne będzie nie to, ile czasu poświęcisz, ale czy poświęcisz Mu go wiernie. Sam wyznacz, ile czasu poświęcisz każdego dnia dla Pana i daruj Mu ten czas wiernie, codziennie, gdy czujesz się na siłach i gdy nie masz na to sił. Poszukaj sobie spokojnego miejsca, gdzie jeśli to możliwe, będzie jakiś znak przypominający o obecności Boga (krzyż, ikona, Pismo Święte, tabernakulum z Najświętszym Sakramentem…). Skup się w milczeniu: wezwij Ducha Świętego, żeby to On wołał w tobie „Abba, Ojcze!”. Przedstaw Bogu swe serce, nawet jeśli targają nim rozterki. Nie bój się powiedzieć Mu wszystkiego, nie tylko o trudnościach i bólach, o twoim grzechu i braku wiary, ale również o swoim buncie i protestach, jeśli czujesz je w sobie.
Złóż to wszystko w Bożych dłoniach: pamiętaj, że Bóg jest Ojcem-Matką w miłości, że wszystko przyjmuje, wszystko przebacza, wszystko oświeca, wszystko zbawia. Wsłuchaj się w Jego ciszę: nie oczekuj natychmiastowych odpowiedzi. Wytrwaj. Jak prorok Eliasz przemierzaj pustynię, zdążając ku Bożej górze. Gdy zbliżysz się do Niego, nie szukaj Go w wichrze, w trzęsieniu ziemi lub w ogniu, znakach siły i wielkości, lecz w mowie delikatnej ciszy (por. 1 Krl 19,12). Nie staraj się pochwycić Boga, lecz pozwól, by On przeszedł przez twoje życie i twe serce, dotknął twej duszy i dał się kontemplować, nawet gdy Go nie widzisz.
Wsłuchuj się w głos Jego ciszy. Wsłuchuj się w Jego słowo życia: otwórz Pismo Święte, rozważaj je z miłością, pozwól, by słowo Jezusa mówiło do samej głębi twego serca. Czytaj psalmy, w których znajdziesz to wszystko, co chciałbyś powiedzieć Bogu. Wsłuchuj się w apostołów i proroków. Rozmiłuj się w historiach patriarchów i narodu wybranego oraz rodzącego się Kościoła, gdzie spotkasz się z doświadczeniem życia przeżywanego w perspektywie przymierza z Bogiem. Gdy już wysłuchasz słowa Bożego, podążaj jeszcze długo po ścieżkach ciszy, pozwalając, aby to Duch Święty złączył cię z Chrystusem, wiecznym Słowem Ojca. Pozwól, by to Bóg Ojciec kształtował cię swymi dwoma dłońmi: Słowem i Duchem Świętym.
Na początku może ci się zdawać, że czas przeznaczony na to jest zbyt długi, że nigdy się nie skończy. Wytrwaj jednak z pokorą, dając Bogu cały czas, jaki potrafisz Mu poświęcić, nigdy jednak mniej niż tyle, ile postanowiłeś Mu poświęcać każdego dnia. Przekonasz się, że ze spotkania na spotkanie twoja wierność będzie wynagradzana. Zorientujesz się, iż powoli rozsmakujesz się w modlitwie i to, co na początku wydawało ci się nieosiągalne, będzie stawać się coraz łatwiejsze i piękniejsze. Zrozumiesz, że tym, co się liczy, nie są odpowiedzi, lecz oddanie się do dyspozycji Boga. Zobaczysz, że to, co przedstawisz na modlitwie, będzie stopniowo przemieniane.
Gdy więc zaczniesz się modlić z niespokojnym sercem, jeśli wytrwasz, przekonasz się, że po długiej modlitwie nie znajdziesz odpowiedzi na pytania, ale że same pytania znikną jak śnieg w promieniach słońca, a wielki spokój ogarnie twoje serce. Spokój płynący z poczucia, że Bóg trzyma cię w swych dłoniach i prowadzi cię z wielką łagodnością tam, gdzie sam zechce. Wówczas twoje odnowione serce będzie mogło wyśpiewać pieśń nową, Magnificat Maryi spontanicznie wyjdzie z twych ust i będzie brzmiał cichą wymownością twych czynów.
Wiedz jednak, że nie zabraknie w tym wszystkim trudności. Czasem nie uda ci się uciszyć hałasu, który jest wokół ciebie i w tobie. Niekiedy trudno będzie ci się modlić, może nawet wręcz poczujesz niesmak na myśl o modlitwie. Czasem twoja wrażliwość będzie tak niecierpliwa, że będzie ci się wydawać, iż jakikolwiek czyn byłby lepszy od „tracenia” czasu na przebywanie na modlitwie przed Bogiem. W końcu poczujesz pokusy złego, który na wszelkie sposoby będzie się starał oddalić cię od Pana, oddzielić od modlitwy. Nie lękaj się: te same doświadczenia, które ty przeżywasz, były także udziałem świętych, żyjących przed tobą, czasem nawet były one o wiele cięższe od twoich. Ty po prostu nadal wierz. Wytrwaj, wytrzymaj i pamiętaj, że jedyną rzeczą, którą tak naprawdę możemy dać Bogu, jest dowód naszej wierności. Dzięki wytrwałości uratujesz swą modlitwę i swe życie.
Nadejdzie godzina „nocy ciemnej”, w której wszystko, co dotyczy spraw Bożych, wyda ci się jałowe, wręcz absurdalne, ale nie lękaj się. W owej godzinie wraz z tobą będzie walczył sam Bóg. Usuń wszelki swój grzech za sprawą pokornej i szczerej spowiedzi ze swych win i przez sakramentalne przebaczenie. Ofiaruj Bogu jeszcze więcej swego czasu. Pozwól, by noc zmysłów i ducha stała się dla ciebie godziną uczestnictwa w męce Pańskiej. Wówczas to sam Jezus będzie niósł twój krzyż i poprowadzi cię ku radości wielkanocnej. Nie zdziwi cię zatem to, że uznasz wręcz tę noc za coś przyjemnego, gdyż ujrzysz, jak przemienia się ona w noc miłości, pełną radości z obecności Umiłowanego, przenikniętej wonią Chrystusa, rozjaśnioną światłem Wielkanocy.
Nie lękaj się więc doświadczeń i trudności podczas modlitwy. Pamiętaj, że Bóg jest wierny i nigdy nie ześle na ciebie prób bez dania ci drogi wyjścia. Nigdy też nie wystawi cię na pokusę, bez obdarzenia cię siłą do przezwyciężenia jej. Pozwól Bogu, by cię ukochał. Jak kropla wody wyparowuje pod promieniami słońca, wznosi się i powraca na ziemię jako żyzny deszcz lub rosa pełna pociechy, tak ty pozwól, by całe twe istnienie było przemieniane przez Boga, kształtowane przez miłość Trzech Osób Boskich, wchłonięte w Nich i oddane historii jako płodny dar. Pozwól, aby dzięki modlitwie wzrosła w tobie wolność od wszelkiego lęku, odwaga i śmiałość w miłości, wierność wobec osób, które Bóg ci powierzył i sytuacji, w jakich cię postawił, bez szukania wykrętów lub tanich pociech. Modląc się, naucz się cierpliwie oczekiwać czasów Boga, które nie są naszymi czasami, i podążać Bożymi drogami, które często nie są naszymi drogami.
Szczególnym darem, którym obdarzy cię wytrwałość na modlitwie, jest miłość bliźniego oraz sensus Ecclesiae. Im więcej będziesz się modlił, tym większe miłosierdzie będziesz odczuwał wobec wszystkich, będziesz starał się bardziej pomagać cierpiącym, będziesz odczuwał większy głód i pragnienie sprawiedliwości dla wszystkich, zwłaszcza dla najuboższych i najsłabszych, łatwiej będzie ci obciążać się grzechem innych, by dopełnić w sobie to, czego brakuje cierpieniom Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. Modląc się, poczujesz, jak wspaniale jest przebywać w Piotrowej łodzi, solidarnie z innymi, poddając się kierownictwu pasterzy, będąc wspierany modlitwą wszystkich, gotowy służyć innym bezinteresownie, niczego nie chcąc w zamian. Modląc się, poczujesz, jak będzie rosnąć w tobie pragnienie jedności Ciała Chrystusa i całej ludzkiej rodziny. Modlitwa jest szkołą miłości, ponieważ to w niej możesz poczuć się miłowany nieskończoną miłością i odradzać się do hojności, która bierze początek z przebaczenia i bezinteresownego daru, wykraczającego poza wszelkie miary zmęczenia.
Modląc się, uczymy się modlić, smakując owoce Ducha Świętego, które czynią życie prawdziwym i pięknym: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22–23). Modląc się, stajemy się miłością, a życie zyskuje sens i piękno, dla których Bóg je stworzył. Modląc się, odczuwa się z coraz większą siłą palącą potrzebę niesienia wszystkim Ewangelii, aż po krańce ziemi. Modląc się, odkrywa się nieskończone dary Umiłowanego i uczy się coraz bardziej dziękować Mu za wszystko. Modląc się, żyje się. Modląc się, kocha się. Modląc się, wielbi się. I jest to największe uwielbienie, radość i pokój naszego niespokojnego serca w czasie i w wieczności.
Gdybym więc miał życzyć ci najpiękniejszego daru, gdybym modlił się do Boga o niego dla ciebie, nie wahałbym się prosić Go o dar modlitwy. Proszę Go o to i ty również nie zwlekaj z proszeniem Boga o ten dar dla mnie. I dla siebie. Miłość Boga Ojca, łaska naszego Pana Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą z tobą. A ty w Nich: gdyż modląc się, wchodzisz w serce Boga, ukryty z Chrystusem w Nim, otoczony Ich wieczną, pełną oddania i zawsze nową miłością. Już wiesz, że ten, kto modli się z Jezusem i w Nim, kto modli się do Jezusa lub do Ojca Jezusa albo wzywa Ducha Świętego, nie modli się do jakiegoś nieokreślonego i dalekiego Boga, lecz modli się w Bogu, w Duchu Świętym przez Syna do Ojca. I od Ojca, za przyczyną Jezusa, w boskim tchnieniu Ducha Świętego otrzyma wszelki dar doskonały, odpowiedni dla siebie, od zawsze dla niego przygotowany i upragniony. Dar, który czeka na nas. Dar, który czeka na ciebie.
ks. Bruno Forte
z włoskiego tłumaczył: o. Grzegorz Niedźwiedź OFM
*** ks. Bruno Forte (ur. 1949), filozof, teolog, profesor Papieskiego Wydziału Teologicznego Włoch Południowych w Neapolu, członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej.
/ opoka.org.pl /