Zamiast prowokować i rozwijać dyskusje na temat: „szkoła czy parafia?”, o wiele sensowniejsze z perspektywy integracji oddziaływań wychowawczych wydaje się przyjęcie koniunkcji: „szkoła i parafia”.
Wśród różnych antynomii współczesnej edukacji i pedagogiki można także odnaleźć ważne pytanie dotyczące wychowania religijnego – czy powinno ono odbywać się w szkole, czy na przykład w parafii? To pytanie podejmowane jest zarówno w różnych potocznych rozmowach, ale także, nagłaśniane przez media, pojawia się w przestrzeni publicznej – jako spór społeczny, polityczny i religijny.
Jak to często bywa, postawienie alternatywy wyłączającej („albo-albo”) szybko zamienia się w skrajne rozwiązanie, które jednych zadowala, wielu jednak szkodzi. Także w tym przypadku należy szukać złotego środka, który na zasadzie pewnego kompromisu będzie służył większości, nie przekreślając praw mniejszości.
Zamiast prowokować i rozwijać dyskusje na temat: „szkoła czy parafia?”, o wiele sensowniejsze z perspektywy integracji oddziaływań wychowawczych wydaje się przyjęcie koniunkcji: „szkoła i parafia”. Dopiero takie ustawienie sprawia, że te istotne środowiska wychowawcze przestają być postrzegane jako „konkurencja”, a ich współpraca budzi nadzieję na trwalsze owoce pracy wychowawczej.
Katecheza, o czym wielokrotnie przypominają różne publikacje, powinna być realizowana i dopełniana w swych podstawowych środowiskach: w rodzinie, parafii, szkole, także publicznej, w ruchach religijnych i w mediach. Katecheza powinna być tam, gdzie są jej adresaci, w przypadku dzieci i młodzieży – także w szkole, w której spędzają oni znaczną część swego czasu.
W zależności od modelu (koncepcji) religijnego wychowania różnie jest ono uzasadniane. Im bardziej staje się ono jedynie przekazem wiadomości („ucieczka w dydaktykę”), czyli im wyraźniej przesuwa się w kierunku religioznawstwa (mówienia „o” religii), tym argumentacja jest łatwiejsza do przyjęcia przez osoby niewierzące lub obojętne. Model religioznawstwa nie zadowala jednak osób wierzących i nie ułatwia rodzicom wypełnienia ich obowiązku wychowania religijnego. Lekcja religii, która pozostaje katechezą, realizując możliwe w szkole funkcje (przede wszystkim nauczania i wychowania religijnego, częściowo wtajemniczenia), odwołująca się do doświadczeń religijnych i świadectwa wiary katechetów, daje uczniom wierzącym możliwość poznania i przeżycia określonych prawd religijnych i moralnych.
Bardzo różnie rozumiany termin „wychowanie religijne” czy „edukacja religijna” zostanie w obecnym artykule świadomie odniesiony do katolickiego wychowania religijnego i z takiej perspektywy rozważany. Tak rozumiane wychowanie religijne obejmuje zarówno pierwsze oddziaływanie zmierzające w kierunku obudzenia wiary i pierwszego spotkania z Jezusem Chrystusem (ewangelizacja), jak również liturgię Kościoła (liturgiczne głoszenie słowa Bożego) oraz szeroko pojętą katechezę, która jest pozaliturgicznym wychowaniem wiary, nauczaniem prawd religijnych i moralnych oraz wprowadzeniem w życie wiary, we wspólnotę Kościoła, liturgię i sakramenty. W tym sensie wychowanie religijne rozumiane jest jako katecheza, czyli – zgodnie z jej szerokim ujęciem, zapisanym przez papieża Jana Pawła II – „wychowanie w wierze dzieci, młodzieży i dorosłych” (CT 18), które ma prowadzić do spotkania z Jezusem, a nawet do osobistego zjednoczenia z Nim (CT 5).
W obecnym artykule chciałbym przypomnieć i rozszerzyć istotne argumenty przemawiające za obecnością lekcji religii w szkole publicznej. Tematyka ta jest ważnym i często podejmowanym punktem zainteresowań współczesnej katechetyki.
Problem uzasadnienia obecności wychowania religijnego w szkołach publicznych nabiera istotnego znaczenia w sytuacji coraz większej sekularyzacji życia, zarówno społecznego, jak i osobistego, kiedy odniesienie do religii przestaje być – jak dawniej – sprawą oczywistą. Jeżeli w życiu publicznym coraz częściej pojawiają się wątpliwości dotyczące potrzeby wychowania religijnego, należy na nowo przemyśleć i zestawić te argumenty, które za nim przemawiają. I nie chodzi tutaj wyłącznie o racje wynikające z lęku przed przyszłością i pytań: „czy nasze dzieci będą jeszcze wierzyły w Boga?”, „czy chrześcijaństwo przetrwa?” Chodzi również o coś więcej niż tylko zachowanie statusu Kościoła w społeczeństwie. W swej istocie problem dotyka znaczenia i kształtu całego procesu wychowania dzieci i młodzieży. W sytuacji bowiem, kiedy Kościół coraz mniej postrzegany jest jako nowoczesna i potrzebna instytucja wychowawcza, kiedy często apriorycznie neguje się to, co obiektywne i tradycyjne, kiedy podważane są dotychczasowe wartości i zasady postępowania, tworzy się nie tylko chaos aksjologiczny, ale także edukacyjny. Dochodzi do konfliktu między pokoleniem dziadków i rodziców, przywiązanych do dawnych tradycji, a ich dziećmi i wnukami, którzy chcą żyć według własnych reguł.
Wielkim wyzwaniem dla osób zajmujących się wychowaniem religijnym staje się takie jego uzasadnienie, by było ono zrozumiałe nie tylko dla wierzących, ale także – choć nie jest to łatwe – by mogli je przyjąć i zaakceptować ludzie niewierzący lub religijnie obojętni. Argumentacja taka potrzebna jest zarówno samym wychowawcom, by mogli uzasadnić swoje działanie wobec określonych instytucji czy poszczególnych osób, jak również wychowankom, którym często brakuje motywacji do podjęcia trudu samowychowania.
(…)
Obecność lekcji religii w szkole należy do tak zwanych „tematów drażliwych” (obok aborcji, zabiegów in vitro, kary śmierci, eutanazji, antykoncepcji, rozwodów czy związków homoseksualnych), wywołujących wiele emocji, chętnie podejmowanych i nagłaśnianych w mediach zwłaszcza w gorących sporach przedwyborczych. W te żywe dyskusje włączają się zarówno pedagodzy, jak i teolodzy, specjaliści od socjologii czy psychologii, rodzice, nauczyciele i sami uczniowie. Jest to nie tylko problem religijny, ale także społeczny, a nawet polityczny. Ważne, by był on podejmowany w sposób rozsądny i przemyślany, a wysuwane argumenty by miały charakter obiektywny, a nie wyłącznie populistyczny.
Szkoła nie powinna być ani „laicka”, ani „świecka”. Takie określenia zakładają obojętne albo wręcz negatywne stanowisko wobec religii, co już jest określonym wpływem i kłóci się z zasadą neutralności światopoglądowej państwa. Szkoła jest publiczna, ma służyć zarówno uczniom wierzącym, jak i niewierzącym, służyć dobrze, niezależnie od ich światopoglądowych przekonań. Obecność lekcji religii w tym środowisku jest przejawem dobrze rozumianej tolerancji i otwartości na różne światopoglądy.
Z drugiej strony każdy, kto choć trochę zna uwarunkowania szkolnej edukacji religijnej, zdaje sobie sprawę, że nie powinna być ona jedynym środowiskiem tego typu oddziaływań. Może nawet bardziej niż pozostałe miejsca dla osiągnięcia trwałych owoców domaga się uzupełnienia o pozaszkolną edukację religijną. Naiwnością jest twierdzenie, że edukacja religijna w szkole wystarczy dla rozwoju i utrzymania wiary. Żaden z argumentów, nawet z tych najbardziej praktycznych, nie jest w stanie uzasadnić szkoły jako dobrego środowiska edukacji religijnej bez jej odniesienia i pogłębienia w innych środowiskach.
ks. Radosław Chałupniak