Kapłaństwo Nowego Przymierza cz. 1

Jest sprawą niezwykle ważną, aby dostrzec te dwa rodzaje udziału w kapłaństwie Chrystusa, jakimi są kapłaństwo wspólne i kapłaństwo posługi, i nie sprowadzać ich do jednego. Dostrzeganie tylko kapłaństwa posługi prowadzi do odbierania Kościoła jako instytucji klerykalnej. Dostrzeganie jedynie kapłaństwa wspólnego prowadzi do zaprzeczenia widzialności i rozpoznawalności Kościoła w świecie. Do wiary bez religii, do religii bez Kościoła (jeśli jest to w ogóle możliwe). 

● Z historii

To, od czego chciałbym zacząć, zostało świetnie powiedziane w „Tygodniku Powszechnym” (z 13 lipca 1997 roku), w niedługim artykule Józefa Majewskiego Życie jak liturgia. Słowo „kapłan”, które wydaje się oficjalnym odpowiednikiem potocznego „ksiądz”, nie jest nazwą biblijną określającą tych, którzy w Kościele spełniają posługę pierwotnie pełnioną na polecenie samego Jezusa przez Apostołów. Nazwa „kapłan” stosuje się w Nowym Testamencie jedynie do samego Jezusa Chrystusa (w Liście do Hebrajczyków) i do wszystkich Jego wyznawców (w Pierwszym Liście św. Piotra i w Apokalipsie św. Jana).

Autor Listu do Hebrajczyków stanął po upadku Jerozolimy w roku 70, zniszczeniu świątyni żydowskiej, braku arcykapłana i zaprzestaniu składania Bogu codziennych ofiar wobec rozpaczy i żalu nawet ze strony tych Żydów, którzy już byli wyznawcami Jezusa jako Mesjasza i Zbawiciela. I tłumaczył im, że prawdziwy kult Boży zmienił się, ale nie ustał. Że to, co znaczyła świątynia i ofiary, trwa nadal, właśnie dzięki Chrystusowi. To On jest jedynym najwyższym Kapłanem według nowego, choć zapowiedzianego przez Boga „porządku”, mianowicie według „porządku” Melchizedeka. Kapłaństwo Jezusowe jest nawet wyższe i doskonalsze od kapłaństwa żydowskiego, Aaronowego, tak jak Melchizedek – kapłan Boga Najwyższego – był doskonalszy od Abrahama, który mu złożył dziesięcinę i którego Melchizedek błogosławił. Lewi, ojciec tego pokolenia izraelskiego, które stać się miało pokoleniem kapłanów i sług świątyni, uznawał już w ten sposób wyższość kapłaństwa Melchizedeka, będąc jeszcze „w lędźwiach” Abrahama (Hbr 7, 10). Jednym z konkretnych przejawów tej wyższości jest trwałość kapłaństwa Chrystusa. Ponieważ żyje On po swoim zmartwychwstaniu, zasiadając po prawicy Bożego Majestatu w niebie, dlatego nie potrzebuje i nie może mieć następców jako Arcykapłan. Swą arcykapłańską funkcję spełnia nadal, z nieba, mocą swego Ducha. Niebo nie znaczy dla Niego żadnego oddalenia od ziemi: „Jestem z wami przez wszystkie dni…” (Mt 28, 20). Zapamiętajmy to. Jest to istotnie ważne dla rozumienia posługi spełnianej przez księży, „kapłanów” Nowego Przymierza.

 

Bóg powołuje zawsze swoich kapłanów z określonych środowisk życia ludzkiego i kościelnego, które w sposób nieuchronny ich kształtują i do których zostają potem posłani z posługą Ewangelii Chrystusa.

Pastores dabo vobis  o formacji kapłanów we współczesnym świecie

 

Jak kapłaństwo Chrystusowe tak i Jego ofiara jest najdoskonalsza. Jest doskonalsza od ofiar składanych Bogu w zniszczonej przez Rzymian świątyni jerozolimskiej – tłumaczy swym czytelnikom autor Listu do Hebrajczyków. Tamte ofiary były jedynie cieniem i zapowiedzią ofiary złożonej przez Jezusa. Ofiarą Jezusową było Jego życie oddane Bogu Ojcu na krzyżu za ludzkie grzechy. To była prawdziwa, nieskończenie doskonała i nieskończenie skuteczna ofiara: złożona z własnej krwi, usprawiedliwiająca rzeczywiście wszystkich ludzi – grzeszników. Dlatego była i nie mogła nie być ofiarą złożoną raz jeden, ofiarą jedyną.

Nie płaczcie zatem – zdaje się mówić autor Listu do Hebrajczyków chrześcijanom pochodzącym z Izraela. Nie płaczcie za zburzoną świątynią, kapłanami i ofiarami… Naszą świątynią, prawdziwą i ostateczną, jest niebo, w którym zamieszkuje Bóg, do którego wszedł Jezus – Arcykapłan Nowego Przymierza (a już nie arcykapłan z rodu Aarona, który raz do roku wchodził do miejsca „świętego świętych” w świątyni jerozolimskiej), i to wszedł z krwią własną, a nie z symbolizującą ją krwią zwierząt złożonych w ofierze.

Jezus jest człowiekiem i Bogiem. Jest Synem Bożym, którego Ojciec posłał na świat, Słowem, które stało się ciałem, jest objawieniem Ojca, jest „Panem i Mesjaszem”… W porównaniu do tych określeń nazywanie Go Arcykapłanem jest jakby drugoplanowe i przygodne…

Kapłanami nazywani są w Nowym Testamencie wszyscy wyznawcy Jezusa. „Wy jesteście – tak mówi św. Piotr do współwyznawców, cytując słowa Księgi Wyjścia i zawarcia pierwszego Przymierza – wy jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (1 P 2, 9). „Światło” to w Nowym Testamencie Jezus i wiara w Niego. Apokalipsa nazywa wyznawców Chrystusa wprost kapłanami: Chrystus uczynił nas „królestwem – kapłanami Bogu i Ojcu swojemu” (1, 6).

Kapłanami nazywa się tu zatem wszystkich ochrzczonych, wyznawców Jezusa, bez rozróżniania świeckich i duchownych. Określenie „kapłaństwo” czy „kapłani” znaczyć zaś miało nie tylko możność czy powołanie do składania Bogu kultu na mocy zawartego przez Boga Przymierza z całym, wybranym przez Niego Ludem, ale oddawanie Bogu kultu w Jezusie: tak jak On i wraz z Nim.

Tych, których my dzisiaj nazywamy kapłanami, Nowy Testament określa dwoma słowami: prezbiter, to znaczy starszy, i biskup (greckie episkopos), to znaczy dozorujący, strzegący czegoś. W dodatku obie te nazwy używane są także zamiennie, co znaczy, że za czasów apostolskich nie było jeszcze istotnego rozróżnienia biskupów i prezbiterów. Sami apostołowie stanowili grono najwyższych, odpowiedzialnych pasterzy Kościoła. Poza prezbiterami i biskupami Nowy Testament mówi jeszcze o posłudze diakonów. Mieli oni we wspólnotach wyznawców Jezusa dopomagać biskupom czy prezbiterom.

Jest sprawą bardzo trudną, jeśli nie wręcz niemożliwą, odtworzyć ten proces, który miał miejsce w końcu pierwszego wieku, a w rezultacie którego kolegium biskupów weszło na miejsce kolegium apostołów. Wiadomo jednak z listów św. Ignacego Antiocheńskiego, że z początkiem wieku II w każdym z Kościołów chrześcijańskich, tzn. w każdej wspólnocie chrześcijan w danym miejscu, był tylko jeden odpowiedzialny za ten Kościół biskup, otoczony gronem prezbiterów i diakonów. Przy czym, choć każdy z biskupów odpowiedzialny jest za swój Kościół, to wraz z innymi biskupami odpowiedzialny jest, jak apostołowie, za Kościół na całym świecie.

Chyba jeszcze trudniejszą sprawą niż następstwo kolegium biskupów po kolegium apostołów jest proces rozwarstwienia się chrześcijan na świeckich i duchownych. Nie chodzi o to, żeby nie miało być między nimi różnicy. Jest ona dobrze widoczna już w pismach Nowego Testamentu. Apostołowie powierzają niektóre spełniane przez siebie funkcje siedmiu mężom, cieszącym się dobrą sławą, pełnym Ducha i mądrości, na których modląc się wkładali ręce (por. Dz 6, 3. 6). Barnaba i Paweł w czasie swojej apostolskiej podróży w każdym Kościele, a więc w każdej wspólnocie tworzonej przez tych, którzy uwierzyli, wśród modlitw i postów ustanawiali starszych (por. Dz 14, 23). Specyficzne funkcje spełniane w Kościołach przez prezbiterów i biskupów nie różnicowały jednak społecznie tych pierwszych wspólnot chrześcijańskich. Prezbiterzy (dodajmy: i diakoni) mimo spełnianych przez siebie we wspólnotach funkcji byli, jak wszyscy inni chrześcijanie, „braćmi” i „świętymi”.

W średniowieczu, ale już i w starożytności, po edykcie mediolańskim cesarza Konstantyna, a więc po „upaństwowieniu” chrześcijaństwa, duchowni i świeccy chrześcijanie stają się odrębnymi społecznymi stanami. Związane jest z tym określanie biskupów i prezbiterów jako kapłanów. Jest to jakby przejęcie nazwy ze Starego Testamentu, w którym obok nazywania całego Ludu Bożego kapłańskim, odnoszono nazwę kapłaństwa czy kapłanów do członków rodu Aarona, z pokolenia Lewiego, którzy na zasadzie przynależności do tego rodu pełnili w świątyni funkcje składających ofiary. Ostre początkowo przeciwstawienie między chrześcijaństwem a Izraelem, między kultem chrześcijańskim a kultem świątynnym, które nie pozwalało między innymi na używanie określenia „kapłan”, do tego stopnia straciło na znaczeniu, że używanie tego terminu nie mogło już zagrażać rozumieniu tożsamości chrześcijaństwa. Do tego trzeba by zapewne dodać, że biskupi i prezbiterzy zajęli w społeczeństwie cesarstwa rzymskiego miejsce zwolnione przez kapłanów pogańskich. Nic więc dziwnego, że niejako odziedziczyli również ich określenie.

Związane z nim było, o czym wspomnieliśmy, postępujące rozróżnienie stanu duchownego i stanu świeckiego (trzeba by tu raczej mówić o stanach świeckich) w społeczności średniowiecznej. Początkowo wspólnoty chrześcijańskie stanowiły jakby wyspy wśród morza pogaństwa. Gdy chrześcijaństwo zyskało status religii panującej, oazami życia chrześcijańskiego uważanego za doskonałe stały się klasztory. Ogół chrześcijan pozostający w „świecie” prowadził, według powszechnego mniemania, życie mniej doskonałe. Przemiany społeczne i kulturowe miały doprowadzić w czasach nowożytnych do wtopienia się czy przekształcenia owych świeckich chrześcijan w społeczeństwa, w których wyznanie religijne, a także wiara czy niewiara przestały być decydującym wyróżnieniem. O Kościele utożsamianym z duchowieństwem nawet chrześcijanie mówili (i często jeszcze mówią) w trzeciej osobie.

Nie można tu pominąć Soboru Trydenckiego. Reformacja chciała przeciwstawić się klerykalizacji Kościoła i zapoznawaniu kapłaństwa całego Ludu Bożego. Było to dążenie w zasadzie słuszne. Wyrażało się ono jednak w negowaniu specyficznej roli pełnionej w Kościele przez kapłanów, tj. przez biskupów i prezbiterów, a tym samym w negowaniu woli Chrystusa, by istniał w Kościele sakrament święceń.

Sobór Trydencki, broniąc chrześcijańskiej tradycji i wiary, wyznaje zarówno pochodzenie sakramentu święceń od Jezusa Chrystusa, jak i istotne zróżnicowanie w Kościele między tymi, którzy przyjęli sakrament święceń, a ogółem wiernych. Sobór głosi także różnicę między biskupami a prezbiterami, choć poprzestaje na wymienieniu tych funkcji, jakie w Kościele zachodnim spełniać mogą biskupi, a nie prezbiterzy. Nie określa natomiast, na czym w istocie polega ta różnica. Czy biskupi posiadają większą władzę na mocy samych święceń biskupich, czy też święceniami równi prezbiterom posiadają jedynie większe od nich uprawnienia, czyli większą jurysdykcję? Różnica między biskupami, następcami apostołów, a prezbiterami należy jednak do całości wiary chrześcijańskiej, a zatem wyraża wolę Bożą. Tyle też stwierdza Sobór Trydencki.

Dlaczego Sobór Trydencki nie określa bliżej, jaki charakter ma różnica między biskupami a prezbiterami? U podłoża tego przemilczenia leży ówczesna teologia kapłaństwa. Kapłaństwo redukowano do władzy składania ofiar Bogu, tak właśnie jak to było w kulcie Mojżeszowym i w religiach pogańskich. W chrześcijaństwie sprowadzano kapłaństwo do władzy sprawowania Eucharystii, jedynej ofiary Nowego Testamentu. Ale tę właśnie władzę posiadają już prezbiterzy. Jeżeli tak, to biskupi mieliby jedynie większe uprawnienia, a sakra biskupia (tak nazywano do niedawna biskupie święcenia) nie byłaby sakramentem. Nie mogąc rozstrzygnąć tej sprawy i nie stojąc zresztą przed taką koniecznością, Sobór Trydencki poprzestał, jak powiedzieliśmy, na stwierdzeniu wyższości biskupów w stosunku do prezbiterów.

Podobnie postępuje Sobór Trydencki, wymieniając w innym miejscu swego Dekretu o Sakramencie Święceń stopnie święceń. Wymieniając je zgodnie z istniejącą w Kościele łacińskim praktyką, a nie chcąc wypowiadać się na temat natury władzy biskupiej, określa najwyższy stopień święceń, a zatem sakramentu, mianem „kapłaństwa” (sacerdotium). Nie „prezbiteratu” i „biskupstwa”, lecz „kapłaństwa”. Określenie wprawdzie nie biblijne, mogące jednak odnosić się bądź to tylko do prezbiteratu, bądź też do prezbiteratu i episkopatu jako dwóch różnych stopni święceń. Nie rozstrzygając, jakiej natury jest wyższość biskupów w stosunku do prezbiterów (księży), ojcowie Soboru dawali mimo woli wyraz swemu przekonaniu, że sprawa kapłaństwa nie jest w Kościele dostatecznie wyjaśniona.

W naszym stuleciu ma miejsce proces odwrotny czy, ściślej mówiąc, powrotny. Jego elementy czy etapy można by dość dokładnie określić. Na niektóre zwrócimy zresztą jeszcze uwagę. W każdym razie powraca rozumienie Kościoła jako jednej wspólnoty czy komunii, którą tworzą i świeccy wierni, i duchowni, i zakonnicy, jako bracia i siostry. Powraca wiara, że na skutek chrztu i bierzmowania wszyscy wyznawcy Chrystusa tworzą jeden prorocki i kapłański Lud Boży. Wszyscy uczestniczą w jednym kapłaństwie Jezusa Chrystusa, które to uczestnictwo nazywa się kapłaństwem wspólnym. Powraca przekonanie o rzeczywiście służebnej roli biskupa, prezbiterów i diakonów, przekonanie, które obce jest klerykalizmowi, a co więcej, łączy się z powrotem ze wspomnianymi określeniami biskupa i prezbitera – pozostawiając jakby na uboczu określenie „kapłan”.

ks. Andrzej Zuberbier (1922-2000)

*** Były wykładowca Akademii Teologii Katolickiej (obecnie: Uniwersytetu kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie) i Wyższego Seminarium Duchownego w Kielcach.

/ opoka.org.pl /