Halo, pasterze – tu owca

Oskarżam Was, że milczeliście, chociaż wiele wskazuje na to, iż przynajmniej niektórzy z Was wiedzieli o abp. Paetzu i kard. Gulbinowiczu… Dlaczego żaden z Was nie zaprotestował – w imię więzi z Jezusem i Ewangelią, którą przy każdej okazji deklarujecie?

Kościelny savoir vivre nakazywałby zacząć: Ekscelencje, Najdostojniejsi Księża Biskupi… Kiedyś tak się do Was zwracałem, ale dziś już nie mogę. Jeszcze kilka miesięcy temu – jako „dziecko Soboru” – napisałbym pewnie: Ojcowie Biskupi, teraz jednak byłby to swego rodzaju gwałt na moim sumieniu. Więc może: Bracia Biskupi? Ale nie oszukujmy się, jacy z Was moi bracia?! Czyż owca może być tak bliska pasterzowi? Użyję zatem neutralnej formuły grzecznościowej: pleno titulo. A zatem: P.T. Biskupi!

Oskarżam Was, że milczeliście, choć wiele wskazuje na to, iż przynajmniej niektórzy z Was wiedzieli o abp. Paetzu i kard. Gulbinowiczu. Przywołam dwie informacje przekazane w ostatnich miesiącach przez Marcina Przeciszewskiego, redaktora naczelnego KAI – agencji powołanej przez KEP: „Abp Paetz (…) do Łomży pojechał na zesłanie. (…) jego skłonności zostały już rozpoznane w Watykanie. Watykan chciał się go pozbyć. To był jeden z motywów [tej] nominacji” (Interia, 2 XII 2019). I dalej: „W kościelnych kuluarach o dziwnych zachowaniach metropolity wrocławskiego [Gulbinowicza] i patologiach na jego dworze mówiło się co najmniej od 20 lat” (KAI, 7 XI 2020).

Jeśli wiedział o tym Przeciszewski, to i Wy (a przynajmniej część z Was) nie mogliście o tym nie słyszeć. Dlaczego milczeliście? Dlaczego zgadzaliście się, by gangrena toczyła ciało Kościoła? Dlaczego żaden z Was nie zaprotestował – w imię więzi z Jezusem i Ewangelią, którą przy każdej okazji deklarujecie? Czy w taki sposób – przez przemilczanie i tuszowanie – chcieliście bronić dobrego imienia Kościoła? Czy aż tak bardzo zależało Wam na władzy i splendorach? A może wmawialiście sobie (jak niegdyś PRL-owscy działacze partyjni), że musicie trwać na stanowiskach, aby na Wasze miejsca nie przyszli gorsi?

O ilu jeszcze takich sprawach wiecie? O ilu księżach-pedofilach (i innych ludziach Kościoła, których ofiarą padali tzw. bezbronni dorośli) odsyłanych do innej parafii, szpitala, do Rzymu, za wschodnią granicę bądź na dalekie misje? O ilu biskupach, którzy mają coś na sumieniu, albo – co gorsza – nie powinni sprawować w Kościele żadnej odpowiedzialnej funkcji, bo się do tego po prostu nie nadają?

Oskarżam Was, że chowaliście głowy w piasek, kiedy Wasi współbracia w biskupstwie mówili i robili rzeczy wołające o pomstę do nieba, kiedy nazywali LGBT+ „tęczową zarazą”, powoływali się na „Protokoły mędrców Syjonu” czy – w czasie pandemii – zachęcali do korzystania z wody święconej…

Jak mogliście milczeć, gdy rzecznik KEP – przekraczając swoje kompetencje – wskazywał na grzech, popełniany ponoć przez katolickich uczestników protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego? Dlaczego żaden z Was się od tej opinii nie zdystansował (nie mówiąc już o potrzebie rzetelnego wyjaśnienia wiernym tej kwestii)? Zapewne kierowała Wami lojalność. Rzeczywiście, zachowywaliście się wobec siebie solidarnie, ale tym samym zdradziliście powierzone Wam owce i zaparliście się prawdy.

Co gorsza, nie okazywaliście współczucia i nie pospieszyliście z pomocą ofiarom. Do dziś macie z tym problem (czego świadectwem opór części z Was wobec powołania i wspierania – nb. śmiesznie niską składką – Fundacji św. Józefa zajmującej się ofiarami księżowskiej pedofilii). Czy jesteście zdolni odczuć bezmiar i ciężar ich cierpień? Czy potraficie zapłakać nad krzywdą, której doznali nie tylko od sprawców?

Oskarżam Was o wiele innych jeszcze spraw. Na przykład o to, że zawiązaliście i utrzymujecie ścisły sojusz ołtarza z tronem; że zachowujecie obojętność wobec niszczenia fundamentów demokratycznego państwa; że nie chcecie nas, świeckich, słuchać i z nami rozmawiać, że nas lekceważycie (ileż naszych listów i apeli pozostało bez odpowiedzi, nawet bez potwierdzenia odbioru)…

Kiedy w całym kraju odbywały się demonstracje organizowane przez Ogólnopolski Strajk Kobiet, wyszedłem po południu na ulice Krakowa. Było już po wszystkim. Dotarłem pod Pałac Biskupi – zamknięty na cztery spusty, nikogo dookoła, tylko parę aut policyjnych, ani śladu jakiegokolwiek plakatu czy ulotki… Zupełnie inne wrażenie sprawiała okolica uniwersytetu: był otwarty, w pobliżu zero policji, a na schodach do rektoratu pełno haseł, ulotek i wymalowanych na kartonach błyskawic. Skojarzenie nasunęło się samo: oto symboliczne miejsce wolności, w którym można wyrazić swój gniew i sprzeciw, gdzie można się spierać o ważne sprawy (UJ), oraz zamknięta, wręcz zatrzaśnięta (czego wymownym symbolem stało się dla wielu zamurowanie papieskiego okna) – i nieokazująca oznak życia – twierdza (Kuria).

Kiedyś ludzie błądzący – nawet zbrodniarze! – szukali w świątyni azylu i znajdowali w niej schronienie. Dziś osoby rozgniewane na Kościół – żadni tam przestępcy – słyszą: „Wara od mojej katedry”.

Czyżby to oznaczało zerwanie ostatnich więzów łączących katolickich hierarchów ze sporą częścią polskiego społeczeństwa?

Halo, pasterze – tu owca. Czy ktoś mnie słyszy?

Janusz Poniewierski

*****

6 grudnia 2020

Ps. Już po napisaniu powyższego tekstu dotarła do mnie informacja o urodzinach Radia Maryja. Chciałbym wyrazić wdzięczność dla arcybiskupów Wojciecha Polaka i Grzegorza Rysia, którzy zajęli jasne i jednoznaczne stanowisko w sprawie skandalicznych słów wypowiedzianych przez ks. Tadeusza Rydzyka. Cieszy mnie głos biskupa toruńskiego Wiesława Śmigla, choć szkoda, że nie zareagował już podczas uroczystości, w której uczestniczył. Brak reakcji prezydium KEP i wyjaśnienie jej rzecznika, z którego wynika, iż KEP nie musi się wypowiadać, bo w jej imieniu uczynił to prymas jako delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży, pozostawiam bez komentarza.

/ miesiecznik.znak.com.pl /