Cieszy bardzo to, że coraz więcej osób nie uznaje kar fizycznych, ten wynik poprawia się z roku na rok. Zaskakuje natomiast to, jak wielu dorosłych nie ma świadomości, że w Polsce obowiązuje prawny zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci.
W Polsce nadal pokutuje przeświadczenie, że dzieci są własnością rodziców – mówi posłanka Monika Rosa, przewodnicząca sejmowej Komisji do Spraw Dzieci i Młodzieży.
20 listopada obchodzimy Międzynarodowy Dzień Praw Dziecka. Chociaż Konwencja o Prawach Dziecka została przyjęta przez ONZ już 35 lat temu, wciąż można usłyszeć: skoro mamy prawa człowieka, którymi objęte są również dzieci, po co nam jeszcze specjalne prawa im dedykowane?
– Praw dziecka potrzebujemy, ponieważ dzieci to szczególna grupa osób potrzebująca od dorosłych dodatkowego wsparcia i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa. Rzeczywiście Konwencja o Prawach Dziecka ma już 35 lat, jednak wiele z jej zapisów wciąż nie zostało w naszym kraju w pełni zrealizowanych albo w ogóle nie są realizowane. Tymczasem rzeczywistość przynosi nam kolejne wyzwania związane z nowymi zagrożeniami, które w sposób szczególny uderzają w osoby małoletnie.
Wymieńmy te najistotniejsze.
– Wśród nich szczególnie ważna jest kwestia dotycząca bezpieczeństwa dzieci zarówno w wymiarze fizycznym, jak i psychicznym. Jest bardzo wiele do zrobienia w kontekście przemocy rówieśniczej czy przemocy domowej.
Do tego dochodzą nowe wyzwania związane z funkcjonowaniem dzieci i osób młodych w świecie cyfrowym. Tam również mamy do czynienia z bardzo wieloma zagrożeniami, w tym różnego rodzaju działaniami przemocowymi (hejt, wykorzystanie seksualne) czy dezinformacją.
Niezwykle łatwy dostęp w sieci do pornografii, patostreamingu [ czytaj ], brak wiedzy, jak działają algorytmy, jak raz udostępnione prywatne, nierzadko wrażliwe dane i treści zaczynają być własnością publiczną – wszystko to stanowi bardzo konkretne zagrożenie.
Rzeczywistość cyfrowa wyprzedziła nas, nie jesteśmy odpowiednio przygotowani do „czytania” zarówno wielu jej możliwości, jak i wpisanych w nią zagrożeń. Akcje edukacyjne na temat wymienionych przez panią zagrożeń prowadzą różnego rodzaju fundacje. Są one bardzo cenne, ale kwestie np. obecności określonych treści w sieci i dostępu do nich powinny regulować przepisy prawne.
– Aktywiści i organizacje pozarządowe zazwyczaj jako pierwsi dostrzegają ważne problemy współczesności i alarmują. Państwo, niestety, działa tu często z opóźnieniem.
Pełna zgoda, że to w gestii państwa są regulacje, które np. wprowadziłby weryfikację wieku dostępu do określonych treści, portali internetowych czy w ogóle mediów społecznościowych. Regulacje te powinny obciążać dostarczycieli niebezpiecznych dla małoletnich treści określoną, konkretną odpowiedzialnością. No i tego typu regulacje muszą zostać ustalone na poziomie międzynarodowym. Inaczej nic nie wskóramy, bo Internet to rzeczywistość globalna. Dlatego Digital Service Act, który obecnie ma być wdrażany również w Polsce, przewiduje właśnie regulacje w usługach cyfrowych i ma stanowić o rynkach cyfrowych. Regulacje te mają na celu stworzenie bezpieczniejszej przestrzeni cyfrowej, w której chronione są prawa podstawowe użytkowników.
Również edukacja, nie tylko zresztą osób młodych, ale także nas, dorosłych, w zakresie świata cyfrowego to sprawa priorytetowa. Jak bardzo ważna jest w tej kwestii właśnie edukacja dorosłych świadczą choćby dane dotyczące kontaktu młodych ludzi z patostreamingiem. Okazuje się, że co trzeci ośmioklasista ogląda patostreaming. Tymczasem jedynie 12 proc. rodziców jest tego świadomych.
W wielu dorosłych pokutuje przeświadczenie, że jego dziecko na pewno z takimi treściami się nie spotyka.
– To myślenie życzeniowe. Dorośli powinni mieć zdecydowanie większy wgląd w to, z jakimi treściami obcują ich dzieci w sieci.
To prawda, ale pamiętajmy też, że rodzice często nie mają wystarczających kompetencji, żeby dzieciom przekazać wiedzę na ten właściwego poruszania się w przestrzeni cyfrowej.
– Tym bardziej ważna jest uważność rodzica, jego realna obecność w życiu dziecka, rozmowa z nim. Poza kwestiami treści, na jakie trafiają dzieci i młodzież w Internecie, ważny jest również czas tam spędzany. A badania pokazują, że młodzi ludzie przebywają w Internecie średnio pięć godzin dziennie, a w weekendy nawet sześć! To jest naprawdę długo. Zdaniem psychologów, pedagogów czy lekarzy to zbyt dużo.
Dlatego bardzo się cieszę, że zasady edukacji i higieny cyfrowej zostały zawarte w programie nowego przedmiotu – edukacji zdrowotnej. Na tych lekcjach uczniowie będą się uczyli m.in.: jak reagować na hejt, rozpoznawać fałszywe treści, tworzyć realny wizerunek własnego ciała.
Brała pani niedawno udział w prezentacji kolejnego już raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę na temat postaw dorosłych wobec krzywdzenia dzieci w Polsce. Co panią w tym raporcie ucieszyło, a co zmartwiło?
– Cieszy bardzo to, że coraz więcej osób nie uznaje kar fizycznych, ten wynik poprawia się z roku na rok. Zaskakuje natomiast to, jak wielu dorosłych nie ma świadomości, że w Polsce obowiązuje prawny zakaz stosowania kar cielesnych wobec dzieci.
Na szczęście coraz więcej dorosłych ma krytyczny stosunek do kar cielesnych wobec dzieci, jednak nadal 1/3 Polaków nadal je akceptuje.
– To zdumiewające, bo kiedy zapytamy osobę dorosłą, czy zdarza się jej dać dyscyplinującego klapsa innej osobie dorosłej, uzna to pytanie za co najmniej dziwne. Tymczasem wobec dziecka ta możliwość wciąż dla wielu dziwna nie jest. Niestety, wielu dorosłym wydaje się, że w stosunku do dzieci możemy więcej. I wciąż jeszcze za mało reagujemy na przemocowe zachowania wobec dzieci, zwłaszcza, kiedy stoją za nimi rodzice. A ten brak reakcji zbyt często kończy się tragicznie.
Badania mówią, że rocznie od 20 do 40 dzieci umiera z powodu przemocy domowej. To tak, jakby w przedszkolu zniknęła cała grupa, a w szkole cała klasa…
– Nadal w wielu domach pokutuje przeświadczenie, że dzieci są własnością rodziców i nie należy ingerować w to, jak postępują oni wobec swoich dzieci.
Mamy tu do nadrobienia sporo zaległości. Musimy np. zmienić Kodeks rodzinny i opiekuńczy, aby lepiej respektowana była autonomia dziecka, by miało ono większą podmiotowość w decydowaniu o sobie czy żeby dziecko w istotniejszy stopniu zostało uwzględnione w procedurze Niebieskiej Karty.
Mam też nadzieję, że wiele dobrego wyniknie z ustawy Kamilka. Wiem, że ona wzbudziła sporo krytyki, bo – jak to z nowymi ustawami bywa – nie wszystko w nich działa dobrzy i nie wszystko bywa dobrze sformułowane. Bardzo nam jednak zależy, żeby ta ustawa była traktowana nie jako narzędzie do karania opiekunów dzieci, ale jako działanie na rzecz dobra małoletnich.
Nie do przecenienia są też takie inicjatywy jak ogólnopolska kampania „Dzieciństwo bez przemocy”.
Jak pani przekonuje dorosłych, że kary cielesne wobec dzieci są złe i nie należy ich tolerować?
– Nie ma przemocy, która nie rodzi konsekwencji. Kara cielesna nie tylko wywołuje lęk i prowadzi do utraty zaufania dziecka wobec dorosłego, ale pokazuje, że to sposób rozwiązywania konfliktu czy innego problemu. Badania dowodzą też, że bity zazwyczaj potem bije innych.
A czego życzyłaby pani dzieciom i młodzieży w dniu ich praw?
– Życzę wam, aby zawsze był przy was przynajmniej jeden odpowiedzialny dorosły, któremu będziecie w stanie zaufać. Byśmy razem potrafili wspólnie stworzyć świat, w którym będziemy się czuć bezpiecznie, w którym będziemy mogli realizować swoje plany i marzenia.
Chciałabym również zapewnić młodych ludzi, że sejmowa Komisja ds. Dzieci i Młodzieży, którą kieruję, chce współpracować z nimi. Bardzo zależy mi na tym, byśmy my – dorośli, w niej pracujący – słuchali nie tylko siebie nawzajem. Chcemy słuchać osób młodych, bo przecież sprawy, którymi się zajmujemy, ich właśnie dotyczą. Zależy nam na waszym zdaniu.
Katarzyna Jabłońska
źródło: wiez.pl