Nasuwa się – nieraz może złośliwa- myśl, czy też z moją modlitwą nie jest tak, jak w owej pieśni dziadowskiej: Przemawiał dziad do obrazu, a obraz doń ani razu. Nie, to co innego.
Modlitwa. Wydawałoby się, że to dla każdego chrześcijanina sprawa dobrze znana i prosta. Przecież prawie każdego z nas uczono modlić się od dzieciństwa. Przeważnie to matka lub babcia mówiły nam o Bogu, uczyły się żegnać, składać nasze ręce do pacierza i tak modlitwa weszła w nasze życie, stając się mniej lub więcej ważną jego częścią, rozwijając się z wiekiem i również nieraz z wiekiem zanikając. Może właśnie dlatego ksiądz często spotyka się w konfesjonale ze słowami: Proszę księdza, ja nie umiem się modlić. Niełatwo wtedy pomóc, bo mimo wszystko trudno w kilku minutach, a takim czasem zwykle się dysponuje, nauczyć kogoś modlitwy. Czasem pada inne pytanie: Czy ja dobrze się modlę? Pojawia się również bardzo często skarga: Jakoś nie potrafię się modlić, pomimo najlepszej mojej woli. Rozmowy o modlitwie spróbują być możliwie prostą odpowiedzią na te ustawicznie pojawiające się pytania ludzi; i tych, którzy po pewnym czasie powracają znowu do modlitwy, i tych również, którzy mają z nią trudności, nawet często przystępując do Komunii św. Będą to rozmowy, a nie uczony wykład.
Zdaję sobie sprawę rozpoczynając te rozmowy, że nie odpowiem na wszystkie trudności i oczekiwania, ale taki już jest los rozmowy. Zawsze coś się urywa, coś zostaje niedopowiedziane, ale rozmowa może toczyć się dalej. A może czasem i list słuchacza – czytelnika do tego się przyczynić,
Czym jest modlitwa? Tu znowu pojawia się słowo rozmowa. Modlitwa jest rozmową z Bogiem. Nie będę tu obszernie rozwijał prawd naszej wiary o Bogu. Te rozmowy – to zasadniczo rozmowy między chrześcijanami. Musimy tu jednak zwrócić uwagę na to, co najważniejsze. Bóg jest Osobą. Rozmawiać można tylko z osobą. Poeta czasem przemawia do drzewa, do gór czy kwiatów, ale to co innego. Duszę, osobowość daje im wyobrażenie twórcy. Bóg nie jest tworem człowieka. On jest i jest Osobą.
Gdy Apostołowie prosili Chrystusa, aby nauczył ich modlić się, padło jako pierwsze słowo modlitwy Pana: Ojcze… Tym, z którym rozpoczynamy rozmowę, jest Ojciec, który jest, jest rzeczywisty i to bardziej niż ja, niż otaczający mnie świat, bo przecież z Niego wzięła początek cała rzeczywistość. Nie mówię do tworu mojej wyobraźni, nie mówię do obrazu – mówię do Kogoś, do Niego, do Ojca.
To słowo Ojciec określa Tego, z Którym nawiązuję kontakt. Nie zawsze to będzie Ojciec. Będzie to i Chrystus, i Duch Święty. Będzie Matka Najświętsza, Aniołowie, Święci. Ale będą to zawsze osoby. Bez osób nie ma rozmowy.
Dobrze, ale gdzie dokonuje się to spotkanie? W świecie wiary. To określenie wydaje się może trudne do zrozumienia. Wiemy, czym jest świat, który nas otacza, moje miasto, moja wieś, moja ojczyzna, ziemia, wszechświat. To, z czym się stykam, to, o czym wiem. Ale nie mniej rzeczywiste jest to, w co wierzę. To wszystko, co wyrażamy, mówiąc: Wierzę w Boga. To nie jest mniej rzeczywiste niż energia przenikająca cały świat. To łaska, która jest najpełniejszym życiem człowieka. Bóg jest we wszystkim. Bóg przenika wszystko. Działa w przyrodzie, jest w umyśle i w sercu człowieka. Jest we mnie. Bez Niego nie mógłbym myśleć, kochać, a także jeść, pić i tworzyć dzieł techniki i sztuki.
***
Modlimy się poprzez wszystko. Nie ma sprawy w naszym życiu, nie ma zajęcia, nie ma wysiłku, którego niepodobna byłoby uczynić modlitwą. To jest funkcja rosnącej w nas dojrzałości chrześcijańskiej – dojrzałości serca, dojrzałości modlitwy. Dojrzałość chrześcijańska to jest dojrzałość modlitwy. Czym jest modlitwa? W istocie swojej modlitwa jest rozmową. A my ją zbyt często traktujemy jako jednostronne przemówienie. Ja do Ciebie przemawiam: Mówię do Ciebie, który jesteś w niebie. Modlitwa jest rozmową. To znaczy, że nie tylko my mówimy, ale także i On. I w ten sposób trzeba się modlić, ażeby On mógł nam coś powiedzieć. Otóż to właśnie wymaga dojrzałości – dojrzałości modlitwy. Bo my Boga często zasypujemy naszymi pretensjami, prośbami, żalami – czasem zupełnie drobiazgowymi – i nie pozwalamy Mu się odezwać! Stawiamy Go wobec jakichś alternatyw: albo-albo. A On musi milczeć!
– bp Karol Wojtyła (wypowiedź archiwalna)
***
Ojciec posłał nam Syna, abyśmy dzięki Niemu stali się Jego dziećmi. Jestem dzieckiem Ojca i bratem Syna i otrzymałem Ducha Świętego, który we mnie działa i który we mnie i razem ze mną modli się do Boga. Od tego wszystkiego może się człowiekowi zamącić w głowie, ale musimy sobie żywo uświadomić, bracia i siostry, że to jest właśnie świat wiary, w którym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy. Nie w myśli tylko. Naprawdę.
Myśl jednak, przeniknięta wiarą, jest terenem spotkania. Rozmowa rodzi się w myśli, kształtują ją słowa skierowane do Boga, w którego wierzymy, którego przeczuwamy. A nieraz człowiek nawet się modli: Boże, jeżeli jesteś. I wtedy nie jest on już daleki od Boga.
Mówię, może nieraz krzyczę, może powtarzam to samo aż do znudzenia, ale czy On mnie słyszy, czy moje słowa nie przebrzmiewają bez echa gdzieś w jakiejś pustce? Wiara mówi nam, że nie. Ta wiara, która jest moją wiarą, moim przekonaniem. Ta wiara, która może nie jest pełna, nieraz chwiejąca się – jest jednak przeczuciem serca.
Nasuwa się – nieraz może złośliwa- myśl, czy też z moją modlitwą nie jest tak, jak w owej pieśni dziadowskiej: Przemawiał dziad do obrazu, a obraz doń ani razu. Nie, to co innego.
Możemy mówić o doświadczeniu, o odpowiedzi. Któż z nas nie doznał w życiu tych odpowiedzi? Nie, nie chodzi tylko o jakąś wysłuchaną prośbę. Jak często po modlitwie jestem spokojniejszy, silniejszy. Coś się we mnie ku lepszemu przełamało. Coś lepiej zrozumiałem. Otwarło się w moim wnętrzu okienko na Boga. A jeżeli nie, jeżeli nie czuję, jeżeli dalej błądzę w ciemnościach, to znowu coś (a raczej nie coś, lecz Ktoś) trzyma mnie przy sobie i nie pozwoli odejść, choć miałoby się serdeczną ochotę wszystko rzucić.
Bóg objawił się nam, mówił o objawieniu przez natchnionych pisarzy, a przede wszystkim przez Jezusa Chrystusa naszym językiem, ale czujemy, jak Jego myśli nie mieszczą się w naszych słowach. Stąd rozmowa z Nim jest łatwa i niełatwa. Łatwa, bo On wszystko rozumie; niełatwa – bo nam czasami tak trudno Jego zrozumieć. Bo to, co On mówi, jest tak różne od tego, co naokoło słyszymy, i dlatego nieraz trudno się nam z Nim porozumieć. Co stanowi platformę najgłębszego porozumienia? Serce. Serce Boga i serce człowieka. Serce nie potrzebuje słów. Serce rozumie, że w tym, co niezrozumiałe i niepojęte kryje się największa miłość Ojca. Z miłości wydał na śmierć Swego Syna, mimo że Ten prosił: Oddal ode Mnie ten kielich. Chrystus bez krzyża nie byłby Chrystusem Odkupicielem.
Mogę się spotkać z Bogiem, bo jestem Jego dzieckiem. Mogę z Nim rozmawiać, nawiązać serdeczny, przyjacielski kontakt, ja, mały człowiek, z Nim, Nieskończonym. A jednak to moje małe ja jest dzieckiem Ojca, który pragnie z nim rozmawiać, bo chce mu jak najwięcej powiedzieć o Sobie i o nim samym, o człowieku i o jego życiu.
To, co dotąd powiedzieliśmy, nie uczyniło jeszcze wszystkiego jasnym, ale nie zrażajmy się. Przedmiotem tej rozmowy jest nawiązanie stosunku między Bogiem a człowiekiem, to jest zarazem proste w praktyce i niełatwe do zrozumienia.
ks. Jan Popiel SJ
źródło: Apostolstwo Modlitwy, Kraków