Jeśli rodzina, szkoła, ewangelizacja nie okażą się skuteczniejsze od maszynki masowej demoralizacji, sam upływ czasu nie poprawi sprawy, a tylko pogorszy.
Filozof, teoretyk konserwatyzmu, redaktor pisma „Nowa Res Publica”, Marcin Król, twierdzi, że przecież uczciwości nigdy do końca nie sprawdzimy… jest co najmniej pięć cech, które są politykowi bardziej potrzebne, a mianowicie: roztropność, inteligencja, charyzma, instynkt i zdolność do pracy zbiorowej czy też zdolność do negocjacji. Nie mogę się zgodzić z odsyłaniem uczciwości na piąte czy szóste miejsce. Co mi z polityka, który swojej roztropności używałby do zagarniania publicznego grosza, inteligencji do zacierania śladów, zdolności do pracy zbiorowej do współpracy z mafią, a charyzmy do przekonania mnie, że tak być musi i naród powinien go czcić i szanować? To, że uczciwości nie da się do końca sprawdzić, nie dyskwalifikuje dążenia do uczciwości w życiu publicznym, tak jak fakt włożenia skarpetek nie zwalnia od mycia nóg.
Odsetek osób ceniących sobie uczciwość maleje zarówno wśród wybieranych, jak i wybierających, i wkrótce zobaczymy tego wynik. Nie będzie on jednak sygnałem, że z uczciwością w życiu publicznym czas pożegnać się na dobre. Oszustw dokoła nas jest sporo, a jednak przekazujemy sobie nazwiska i adresy uczciwych warsztatów samochodowych, uczciwych dentystów i hydraulików. Polityk, który nie dba do dobro wspólne, ale zabiega o swoje korzyści i o swoją grupę kumpli trudniejszy jest do rozpoznania niż partaczący glazurnik, bo glazurnikowi sami możemy patrzeć na ręce i sami dajemy pieniądze. Wyborca stwierdza nieuczciwość polityka zawsze pośrednio – przez organy kontroli i ścigania, przez media publiczne czy prywatne, przez opinie innych polityków czy znajomych. Aby uwierzyć, że polityk jest łotrem, musi zaufać komuś, kto taką opinię wypowiada. Sprawę utrudnia jeszcze to, że materia polityki ma wielopiętrową komplikację, a niepowodzenie nie zawsze oznacza nieuczciwość – czasem wynika z nieudolności, czasem z nieprzewidywalnego rozwoju wypadków, czasem także z ukrytych działań przeciwników. Sytuacja plomby wypadającej z zęba na drugi dzień jest bardziej klarowna niż sytuacja dziury w budżecie. Źle skonstruowany budżet, niekorzystny kontrakt międzynarodowy, spartaczona ustawa czy brak dozoru nad publicznymi mediami mogą, ale nie muszą sygnalizować nieuczciwość.
– Musi odejść zdemoralizowane pokolenie – powiedział ktoś z moich znajomych. – Musi minąć trzydzieści lat, a wtedy będziemy mogli mieć uczciwych polityków.
– Nie łudź się – zaoponowałem. – Tu nie działa mechanizm, który gasi czerwone światła, a zapala zielone. – Na młode pokolenia działają różne siły. Gry komputerowe, środowiska kibiców i bywalców pubów nie są nastawione na naukę uczciwości, cały świat reklamy i rozrywki też. Tu jest wyścig. Jeśli rodzina, szkoła, ewangelizacja nie okażą się skuteczniejsze od maszynki masowej demoralizacji, sam upływ czasu nie poprawi sprawy, a tylko pogorszy.
Pomyślałem sobie, że kultura narodowa powinna sprzyjać temu, że dzielimy się tym, co mamy, a nie staramy się wzajem oszukać i okłamać. I może od zwrotu ku kulturze trzeba zacząć dzieło naprawy. Kultura jest jak wielka szafa pełna książek. Nie czekajmy, że sama wyskoczy z telewizora, jak diabeł z pudełka. Trzeba wysiłku, trzeba otworzyć szafę, dokonać wyboru, sięgnąć. Poświęcić czas, uwagę, podjąć próbę rozumienia.
Piotr Wojciechowski
/ opoka.org.pl /